Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/582

This page has not been proofread.

 — A więc tamto dziewczę jest tak bardzo podobne do mojej córki?
 — Jak dwa kwiaty w jednym dniu rozwite na jednej łodydze!... I gdyby nie upewnienia pani, sądziłabym dotąd, że to tamta!
 — Biedna kobieta! — wyszepnęła z współczuciem pani Rollin.
 — Ja tak kochałam to dziewczę — mówiła dalej Joanna — ona była dla mnie tak dobrą!... Matka mająca taką córkę jaką była Róża, mogłaby się nazwać prawdziwie szczęśliwą matką! Powinnam była napisać do tego dziewczęcia, nie zrobiłam tego, gniewać się na mnie gotowa. Lecz cóż, niestety!... jestem tak nieszczęśliwą, że zamknąwszy się w mojej boleści o wszystkiem innem zapominam. Wyślę list jednak do niej i niezadługo...
 Mówiąc to Joanna płakała.
 Marya-Blanka była głęboko wzruszoną.
 Pani Rollin łzy ocierała.
 Jak dawno wyszłaś pani z Przytułku dla oblakanych? — zapytała.
 — Przed sześciu tygodniami.
 — Pochodzisz z Paryża?
 — Nie pani. Urodziłam się i wychowałam w Châlons, nad Marna, ale teraz niemam tam z krewnych nikogo. Wyszłam za mąż w Paryżu i tu zamieszkałam. Obecnie tu powróciłam, związana z tym miastem smutnemi wspomnieniami, a także i obowiązkiem. W Paryżu jednak, oczekiwały mnie nowe cierpienia. Zagasła nadzieja, jaka mnie tu przywiodła i zmarłabym była na pewno, gdyby nie przyszedł mi w pomoc człowiek szlachetny, godny przedstawiciel Boga na ziemi, ksiądz Raul d’Areynes.
 1Usłyszawszy nazwisko swego kuzyna, Henryka z Marya-Blanką spojrzały na siebie wzajem.
 — Znasz więc księdza d’Areynes? zawołała pani Rollin.
 — Jemu zawdzięczam możność zapracować na życie odparła Joanna. On mi wyjednał pozwolenie na urządzenie tego kramiku przy głównych drzwiach kościoła.