— Znasz go od dawna?
— Od bardzo dawna blizko od lat dziewiętnastu. On połączył oboje nas z Pawłem związkiem małżeńskim w kociele świętego Ambrożego, gdzie był natenczas wikarym.
Podczas tej całej rozmowy Henryka wpatrywała się bacznie w Joannę. Zdawało się jej, że w tych bladych zwiędłych rysach biednej kobiety odnajduje znana sobie niegdyś twarz młoda i piękna.
Wyrazy: „w kościele świętego Ambrożego“ rzuciły światło w głąb jej pamięci. Obudziły się wspomnienia, lecz pomieszane, niewyraźne.
— Jak się pani nazywasz? — zawałała żywo.
— Joanna Rivat.
Na tę odpowiedź przyćmione chwilowo wspomnienia zarysowały się jasno i czysto.
— Joanna Rivat? — powtórzyła Henryka, żona gwardzisty, służącego podczas wojny w kompanii, gdzie pan Gilbert Rollin był kapitanem?
Joanna wpatrywała się teraz w mówiącą z głębokim zdumieniem.
— Tak, pani — odpowiedziała — [znała pani mojego] męża?
— Ach! biedna kobieta! — zawoła[ła Henryka, powinłyśmy się znać obie, skoro się p[ani zgodzi to poznać się mo]żemy.
— Poznać się? — powtórz[yła Joanna — ja znałam] kiedyś panią?
— Jestem żoną był[ego kapitana.]
— Pani Rollin?...
— Tak.
— Pani, którą [poznałam pod kościołem św. Ambro-