Z dawnych splendorów pozostało jedynie ostatniemu potomkowi tej rasy piękne nazwisko, przy opróżnionej kasie.
Gilbert nie żądał więcej.
— Nie poważą się sądzić — mówił — żem poświęcił mą córkę dla jakichś ukrytych celów wydając ją za mąż za zniesławionego człowieka.
Nic nie przeszkadzało mu teraz w układaniu na przyszłość swych planów i przedstawieniu swojemu wierzycielowi w jaki sposób i pod jakiemi warunkami mógłby zostać posiadaczem dwóch set tysięcy liwrów rocznej renty, o jakich mu nadmienił.
Były skazaniec, usiłował również z swej strony zbadać przeszłość Gilberta Rollin.
Dowiedział się, że ów jego przyjaciel jest hulaką, który straciwszy własny majątek i posag swej żony, popadł chwilowo w straszną nędzę, ale pomimo tego nie miał nigdy zajścia z policyą ni sądem, i że wydostał się z biedy skutkiem otrzymanego przez żonę spadku po hrabim d’Areynes.
Jako człowiek, ukazał mu się on bez skazy.
Mimo to wszystko Deprèty wiedział, że istnieje jakaś straszna tajemnica, tajemnica występku czy zbrodni w przełości tego człowieka. Umowa zawarta pomiędzy nim a Duplat’em była tego dowodem.
Tajemnica ta jednak zostawała nieprzeniknioną.
Nie wiele go to zresztą obchodziło. Był pewien, że znajdzie w Gilbercie istotę występną a słabą, jaką będzie mógł wyzyskiwać dowolnie.
— Jest to wosk miękki — myślał sobie — z którego będę mógł ulepić co mi się tylko podoba.
Czuł, że Gilbert nie ufał mu jeszcze w zupełności, ale nie dziwił się temu.
— Jest to naturalnem — mówił sobie — że łotry nie dowierzają sobie nawzajem. Każdy z nich obawia się spotkać ze zręczniejszym od siebie. Lecz jego nieufność zniknie w chwili, gdy zapotrzebuje on mojej pomocy, a ta chwila jest nader blizką o ile sądzę.
Otóż jakie było położenie obu tych nędzników wobec
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/595
This page has not been proofread.