Jakoż za chwilę kamerdyner ukazał się we drzwiach gabinetu z oznajmieniem, iż pani z panienką znajdują się w salonie.
Rollin wraz z gościem zeszedł do małego saloniku, łączącego się z apartamentem przyjęć.
— Droga Henryko i Maryo-Blanko — zaczął, wchodząc tenże — przedstawiam wam pana wicehrabiego de Grancey.
Były pomocnik adwokata ukłonił się, olśniony literalnie pięknością młodego dziewczęcia.
Blanka w rzeczy samej była idealnie piękną w swej białej sukni, której miękka materya uwydatniała zgrabne kształty jej dziewiczej postaci.
Blado różowa cera jej twarzy i bujne cenne włosy, podnosiły blask jej dużych oczów błękitnych, spoglądających łagodnie z pod rzęs jedwabistych.
Henryka w czarnem ubraniu, była jeszcze bardzo piękną, mimo przedwcześnie pobielałych włosów. Posiadała ona zbyt wiele taktu, ażeby wobec nieznajomego okazać miała poróżnienia dzielące ją z jej mężem.
Gość przedstawiony jej miał wszelkie pozory człowieka z wyższego świata. Przyjmując go zatem okazała się najuprzejmiejszą z gospodyń. Rozmowa jak zwykle toczyć się zaczęła w kółku zdań banalnych, gdy kamerdyner wszedłszy, wygłosił uroczyście:
— Śniadanie na stole!
— Grancey podał rękę pani Rollin, Gilbert poprowadził Marye-Blankę i cztery te osobistości weszły do jadalni, gdzie nowo przybyłego umieszczono pomiędzy matką a córką.
Henryka z nader słusznych powodów nie ufała tym wszystkich, których Gilbert nazywał swojemi przyjaciołmi. Zmuszoną jednak była wyznać wobec siebie, że ów wicehrabia okazał się bardzo przyjemnym gościem.
Był w miarę wesołym, posiadał pełno zajmujących opowiadań, któremi po kilkakrotnie wywoływał uśmiech na usta pani Rollin.
Blanka śmiała się z całego serca, znajdując bardzo sympatycznym nowego przyjaciela swojego ojca.
Gdy po śniadaniu prosił o pozwolenie bywania niekiedy w ich domu, pani Rollin odpowiedziała, że przyjmie go z przyjemnością.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/617
This page has not been proofread.