Jestem bez grosza, byłby to dobry uczynek z pańskiej strony dać mi pracę jako jałmużnę.
— Masz własne narzędzia?
— Niemam ich. Przybywam z daleka. Byłem chory... Wyszedłem ze szpitala.
— Nie zdajesz mi się być dość silnym...
— Posiadam dobrą wolę i odwagę.
— Ile chciałbyś zarobić?
— To od pana zależy. Cokolwiek bądź mi zaofiarujesz, przyjmę z wdzięcznością... Będzie to na kawałek chleba.
— Pięćdziesiąt sous dziennie...
— Przyjmę najchętniej.
— A więc, zabieraj się do pracy. Bierz taczki, rydel, łopatę, motykę ze szopy. Trzeba wywieźć gruz na ulicę, zkąd go moi ludzie zabiorą.
Wędrowiec postawił laskę, zdjął kaftan, kamizelkę, zawinął rękawy i począł wykonywać dane sobie rozkazy.
Przedsiębiorca przypatrywał się jego robocie przez chwil kilka i widocznie był zadowolonym ponieważ wsunął mu w rękę czterdzieści sous mówiąc:
— Widzę, że pilnie pracujesz. Masz tu odemnie na obiad. Robota kończy się o szóstej wieczorem, a rozpoczyna się o wpół do ósmej z rana.
Robotnik podziękował i pracował dalej, gorliwie, gwałtownie podtrzymując siły jakich chwilami mu brakowało.
Czytelnicy nasi poznali zapewne w owym podróżnym Serwacego Duplat’a, byłego kapitana Kommuny, skazańca z Nowej Kaledonii.
Gdy Gaston Depréty, obecnie wicehrabia de Grancey wyjeżdżał z Niemiec pozostawało jeszcze Duplat’owi około dziesięciu miesięcy do odsiedzenia kary dziesięcioletniej w ciężkich robotach, na jaką został skazany w usiłowaniu kradzieży.
W cztery miesiące po wyjeździe Deprét’yego zyskał ułaskawienie. Zwolniono go z pozostałego czasu kary, z powodu ran, jakie otrzymał przy pracy.
W obec tego zapytywał sam siebie, czyli nie lepiej by dlań było pozostać w Nowej Kaledonii, niż wracać do
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/621
This page has not been proofread.