sięć lat ciężkich robót, który nadto samowolnie wydalił się z wyznaczonego mu miejsca zamieszkania usprawiedliwi mnie z tego zabójstwa, jako przede wszystkiem spełnionego w własnej samoobronie.
Widząc wymierzony ku sobie rewolwer i słysząc cichy, ale stanowczy ton głosu i niewzruszone postanowienie, malujące się w oczach Gilberta, Duplat cofnął się o krok.
— Powtarzam, żem ci nic nie winiem. Papiery te prawie nabyłem. Wiesz o tem dobrze, żem ich nie ukradł lecz kupiłem za sto pięćdziesiąt tysięcy franków.
— Od kogo — wyjąkał Serwacy.
— Od człowieka, który zapłacił ci za nie w Numei pięćdziesiąt tysięcy franków.
Były kryminalista osłupiał, usłyszawszy tę odpowiedź. Doznał wrażenia, jak gdyby go kto uderzył pałką w głowę.
— Ja sprzedałem te papiery za pięćdziesiąt tysięcy, ja, ja?
— Nie staraj się pan oszukać mnie bo to napróżno!
— Ależ ja pana nie oszukuję, mówię prawdę. Papiery te wraz z biletami bankowemi były zakopane w ogrodzie Palmiry w Champigny w butelce pod drzewem. Przysięgam panu!
W głosie Duplata było tyle szczerości, że Gilbert zachwiał się w swem przekonaniu.
— Czy znasz pan więc hrabiego de Grancey — zapytał Gilbert
— Pierwszy raz słyszę to nazwisko.
Jemu sprzedałeś pan te papiery i zarazem odkryłeś część naszej tajemnicy.
— Kłamstwo! — zawołał Duplat. — Nic nie sprzedawałem nikomu. Zresztą, jakim sposobem mogłem sprzedać, skoro nie miałem ich w Numei.
— Więc od kogo Grancey otrzymał je?
— Niewiem, ale chce pan dowodu na to, że mówię prawdę.
— Jeżeli bym sprzedał, powinna na nich być cessya.
— Niema jej.
— Więc widzi pan.
— Byłeś pan wtedy podobno chory na rękę.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/662
This page has not been proofread.