cyanie. Trzeba się niekiedy roztargnąć, wszak ojciec ci to zalecił.
Na wyrazy: „Mój ojciec ci to polecił“ Henryka drgnęła. Na jej czole zarysowała się głęboka zmarszczka, twarz jej sposępniała.
— Nie mów mi o swoim ojcu! — krzyknęła z uniesieniem, przykładając rękę do czoła. Niechce go widzieć!... Niemów mi o nim!
Blanka miała już odpowiedź, gdy dał się słyszeć szelest koło drzwi. Pokojówka ukazała się w progu, oznajmując o przybyciu doktora.
Blanka wyszła chcąc z nim pomówić o stanie zdrowia matki i okrzyk radości wybiegł z jej piersi na widok stojącego Lucyana.
— I pan przybyłeś? — zawołała zarumieniona podając mu rękę.
— Przybyłem wraz z doktorem — odrzekł.
— Dziękuję panu doktorowi. Sprawił mi pan wielką przyjemność.
— Jakże się miewa mama chora?
— Trochę lepiej. Odzyskała pamięć, gdyż przed chwilą rozmawiała zemną o Lucyanie.
Jak przepędziła noc?
— Dość spokojnie, a dziś rano wstała o ósmej.
— Tak wcześnie. W jakiem jest usposobieniu?
— Z początku była w dobrem, ale później z mojej winy uniosła się.
— Cóż to było?
— Byłam tak nieostrożną, że wspomniałam o moim ojcu.
— Czy możemy wejść?
— Proszę panów.
— Niech doktór idzie sam — rzekł Lucyan — ja wejdę później, gdyż chciałbym przekonać się jakie wrażenie na chorej sprawi moje przybycie.
Blanka weszła z doktorem do salonu.
— Kochana mamo — rzekła, podchodząc do niej — przybył doktor.
Henryka spojrzała wzrokiem błędnym i nie poznała go.
W tej chwili wszedł Lucyan de Kernoël.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/712
This page has not been proofread.