Pani Rollin, spostrzegłszy go, zdziwiła się, następnie namarszczyła brwi, jak gdyby szukała czegoś w pamięci.
Po chwili rozpogodziła twarz i kładąc mu obie dłonie na ramieniu zawołała:
— Lucyan. Więc ty w Paryżu, a ja myślałam żeś za oceanem wraz z ojcem!
I przez chwilę jaśniejące w jej oczach światło przygasło znowu.
Blada, z drżącemi rękami opadła na fotel i błędny wzrok utkwiła w przestrzeń.
— To obłąkanie — pomyślał Lucya — i zdaje się nieuleczalne...
Doktor Germaine usiadł obok Henryki i przemówił do niej, ale nie odrzekła mu, nawet nie słyszała słów jego.
Z kolei przemówił Lucyan, lecz również odpowiedzi nie otrzymał.
Obaj lekarze wyszli do sąsiedniego pokoju na naradę.
— Cóż pan myślisz o tem? — zapytał Lucyan.
— Zdaje mi się, że niema nadziei ocalenia, chyba że pomogłaby kuracya specyalna, mamy tu bowiem wypadek, nie anemii mózgowej, lecz przejściowego paraliżu mózgu.
— Więc doktor radzi, by chorą pomieścić w domu zdrowia?
— Tak.
— Daruje pan doktór, że ośmielę się wyrazić zdanie wręcz odmienne. Przewiezienie samo już do szpitala obłąkanych wywołałoby wrażenie, którego powinniśmy wszelkiemi środkami unikać. Przed chwilą i mnie zdawało się, że niema nadziei. Ale teraz jestem innego przekonania i sądzę, że naradziwszy się pomiędzy sobą, znajdziemy sposób złagodzenia rozdrażnienia nerwowego i powstrzymania rozwoju choroby. Tymczasem jeżeli oddalimy chorą od jej otoczenia i pozbawimy dotychczasowego sposobu życia zwiększymy jej rozdrażnienie i utracimy jedną z największych szans pomyślnej kuracyi, mianowicie obecność Maryi-Blanki i jej troskliwość, jakiej chora nie znajdzie w żadnym domu zdrowia. Niech mi doktór wierzy, jeżeli pani Rollin może być uratowaną to tylko z pomocą Maryi-Blanki.
— Biedne dziecko nie będzie miało sił tyle, aby podołać temu zadaniu!
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/713
This page has not been proofread.