W poł godziny potem pokojowa zaanonsowała Henryce wizytę Gilberta.
— Proś odrzekła pani Rollin.
Wszedł, podał rękę i z udaną troskliwością zapytał o zdrowie.
— Jestem chorą odrzekła. — Czuję, jak z każdym dniem coraz to bardziej opuszczają mnie siły.
— Doktor Germain zapewniał mnie jednak, że niema nic niebezpiecznego i że twój powrót do zdrowia jest tylko kwestyą czasu.
— Więc widziałeś się z doktorem.
— Widziałem i właśnie wskutek rozmowy z nim przybyłem do ciebie. Lękam się tylko, czy wizyta moja nie sprawia ci przykrości.
Henryka milczała.
— Jeżeli zbyt cię to nie utrudzi — ciągnął dalej przybyły — pragnąłbym paru chwil rozmowy sam na sam...
— Tak.
— Kochana Blanko, zostaw nas samych na chwilę!
Dziewczyna wyszła do sąsiedniego pokoju, ale powodowana ciekawością przymknęła drzwi niezupełnie za sobą, zasłonięte opuszczoną portjerą.
— Droga moja Henryko — uprzejmym głosem rozpoczął Gilbert po wyjściu Blanki — chciałbym pomówić z tobą o rzeczy ważnej. Do rozmowy tej upoważnił mnie doktór Germain.
— Słucham cię.
— Idzie tu o Marye-Blankę.
— O moją córkę!
— Tak jest zarówno jak i o ciebie. Chociaż stan twego zdrowia nie jest tak niebezpiecznym, aby budził obawy, doktór oświadczył
mi jednak, że wszystko przewidywać należy, a ztąd zawczasu pomyśleć trzeba o przyszłości Blanki.