Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/77

This page has not been proofread.

 — Bez zastrzeżeń.
 — To dobrze. Zostańcie więc oboje w Paryżu. Ja sam się udam do Fenestranges.
 — Kiedy wyjedziesz?
 — Jak najprędzej.... Jutro zapewne.
 — Życzę ci szczęśliwej podróży i ażebyś zastał jeszcze przy życiu hrabiego.
 Życzenie to wygłoszone z naciskiem, zabrzmiało lodowatym dźwiękiem, jak dzwon pogrzebowy. Widocznem było, iż ukrywało ono w sobie życzenie śmierci, tak dla kuzyna, jako i dla stryja Henryki.
 Ksiądz Raul wydobył pugilares z kieszeni swojej sutannny.
 — Pozwolisz Gilbercie, — rzekł, — ofiarować sobie drobną kwotę, która by wam pozwoliła zaczekać bez troski na mój powrót?
 Henryka wzruszona szlachetnością młodego księdza, spojrzała na męża niespokojnie.
 — Przewiduje, że nastąpią bardzo krytyczne wypadki, przerażające katastrofy, — mówił wikary, — możecie się znaleść w obec gwałtownych potrzeb, bez żadnych środków do zaspokojenia takowych. Oblężenie zdaje mi się być nieuchronnem, a skoro armia niemiecka oblegnie Paryż, będzie usiłowała zmusić głodem ludność do poddania się.
 — Słyszysz? — wyszepnęła Henryka, składając ręce błagalnie ku Gilbertowi. Przyjmij!... — dodała, — przyjmij to, co nam kuzyn nasz ofiaruje. — Zwrócisz mu tę nową pożyczkę jednocześnie z tem co mu dłużni jesteśmy. Pomyśl o naszem dziecięciu?...
 Rollin nie odpowiadał, stojąc w milczeniu.
 Ksiądz d’Areynes, wydobywszy z pugilaresu banknot pięciuset frankowy, położył go na stole, w tem samem miejscu, gdzie przed chwilą Gilbert zgarnął pieniądze ukradzione Zarządowi Obrony Narodowej.
 — Oczekujcie teraz mego powrotu, — mówił młody kapłan, być może, iż przywiozę wam z Fenestranges zabezpieczenie waszej przyszłości.
 Henryka z serdecznym uściskiem podała mu rękę.
 — Dzięki ci, dzięki Raulu!... — wyjąknęła złamanym głosem, podczas gdy łzy obficie spływały po jej twarzy. —