— Dość tego, Lagache! — zawołał, stając przed skazanym. — Nie zakłucaj porządku i nie przeszkadzaj innym w pracy.
Więźniowie pospuszczali nosy, przeczuwając, iż nastąpi coś niezwykłego.
Serwacy Duplat spoglądając z pod oka na współtowarzysza myślał:
— Ho! ho! ten łotr knuje jakiś zły zamiar!
— Niechce mi się robić! — odrzekł Lagache na napomnienie nadzorcy — wolę sobie gwizdać.
— Co?... co?...
— Tak! wolę gwizdać!...
— Skoro tak, dalej za mną, do celi!
— Nie ty mnie tam zaprowadzisz! — krzyknął brutalnie skazaniec.
— Zobaczymy? Zobaczymy!
I pochwyciwszy nóż służący mu do pracy przy obręczach, który miał ukryty w rękawie, rzucił się na dozorcę, zatapiając mu go w piersiach.
— Podniósłszy rękę chciał cios ponowić, zanim drugi dozorca przybiegnie na pomoc koledze, gdy Duplat pochwyciwszy za ramiona rozszalałego łotra, obezwładnił go wołając:
— Nie zabija się w ten sposób ludzi!... do czarta!
Jednocześnie, rozbrojono Lagache’a i raniony padł w objęcia swego kolegi.
Cały tłum strużów i posługaczów więziennych przywołany na pomoc, wpadł do warsztatu.
— Oto winowajca! — rzekł Duplat — i nóż, którego używał.
— Lajdaku! opłacisz mi to srodze — zawył zbrodniarz, spoglądając dzikiemi oczyma. — Spotkamy się jeszcze ze sobą zobaczysz!
Wywleczono go przemocą, a podczas tego raniony wiele krwi utracił.
Więźniowie zabrali się do pracy.
Zadzwoniono na alarm.
Dyrektor znajdował się właśnie w więzieniu z jałmu-
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/796
This page has not been proofread.