rażał go i wątpić dawał o sobie samym. Zapytywał siebie czyli nie stał się igraszką złudzenia.
Nie! jednak. Błąd był tu niepodobnym. Widział go popełniającym zbrodnię i poznał kryminalistę.
Podejrzenia jakie przed tem powziął, wracały bardziej stanowcze, nakazujące.
Przypominał sobie szczegóły poszukiwania Schlossa dla odnalezienia Joanny.
Rajmund powiedział mu naówczas, że tegoż samego dnia, gdy Gilbert Rollin kazał zapisać swą córkę w księgach urodzeń merostwa jedenastego okręgu, jakiś człowiek mianujacy się Juljanem Servaize, przyniósł dziewczynkę o której zeznał, że podjął ją na ulicy z objęć umierającej matki.
„Servaize“.
Dziwna analogja tego nazwiska z imieniem Serwacy Duplat, uderzyła go natenczas, nie miała jednak tyle ważności ile w chwili obecnej.
Gdyby ów Juljan Servaize był Serwacym Duplat?...
Gdyby to dziecię przyniesione przezeń było jedną z córek Joanny Rivat?
Gdyby to drugie?...
Dreszcz wstrząsnął księdzem d’Areynes.
Myśl jaka mu się nasunęła w tej chwili, była straszną, ale logiczną.
Przypuszczenie, że córka Henryki zmarła przy urodzeniu i trzeba było zastąpić ją innem dzieckiem dla utrzymania ważności testamentu, przebiegła jak błyskawica umysł jałmużnika i to nie po raz pierwszy.
Wiedział on, że Rollin w takim razie nie cofnął by się przed zbrodnią.
Podejrzenia te, zmieniły się w pewność nie odwołalną, a wszystko to działo się w jednem okamgnieniu.
W jaki sposób wszakże otrzymać tę pewność, jeżeli Duplat upierał się zamknąć w swych zaprzeczeniach?
Należało jeszcze próbować wydobyć zeń jakie wyznanie.
— A zatem twierdzisz, Serwacy, żem się omylił? — zaczął ksiądz d’Areynes.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/805
This page has not been proofread.