— I ja tak myślę — odrzekł Gilbert. — Należy przyjąć nową służbę na miejsce uwolnionej i poczynić przygotowania na nasze przyjęcie w pałacu. W apartamencie Maryi-Blanki znajduje się wiele przedmiotów dowodzących iż mieszkała w nim młoda kobieta. Należy to usunąć.
— Masz słuszność, biorę to na siebie. Jutro pojadę do Paryża i jeżeli chcesz, to najmę ci służbę?
— Bardzo chętnie.
— Kogóż mam ugodzić?
— Odźwiernego, pokojową, lokaja, woźnicę, kucharkę. Na teraz będzie dość.
Róża powiadomiona o postanowieniu rychłego wyjazdu ucieszyła się wielce zwłaszcza na myśl, że wkrótce zobaczy swą ukochaną mamę Joanne. Gilbert, Grancey i Róża siedzieli w salonie, gdy wszedł lokaj i oświadczył, że przybył jakiś pan i pragnie zobaczyć się z wicehrabią.
— Ze mną? —zawołał Grancey zdziwiony.
— Tak, panie wicehrabio.
— Ja nieznam tutaj nikogo.
— Ten pan nie tutejszy, przybył z Paryża.
Gilbert i Grancey spojrzeli po sobie.
— Zaprowadź tego pana do apartamentu pana wicehrabiego — rzekł Gilbert do lokaja.
Wspólnicy opuścili salon i udali się do gościa.
— Serwacy! — zawołał Gilbert zdziwiony.
— Ty tutaj! — dodał Grancey — co się stało?
— Źle, źle się dzieje — odrzekł Duplat — może być bieda. Czy można tu mówić bezpiecznie?
— Możesz mówić.
— Przedewszystkiem powinniście wiedzieć, że uciekłem z więzienia.
— Więc byłeś w więzieniu?
— Tak. Do wczorajszego wieczora. Skazano mnie na trzynaście miesięcy za samowolne wydalenie się z miejsca zamieszkania i osadzono w la Roquette.
— I to wszystko stało się w przeciągu dwóch tygodni?
— Co chcecie? Sądy pomocą elektryczności.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/811
This page has not been proofread.