Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/83

This page has not been proofread.

 Przybyły pociąg — cofnął się wstecz.
 Dwaj nasi podróżni przeszedłszy w poprzek drogę żelazną weszli do stacyjnego biura, gdzie zastano tylko urzędnika. Był to naczelnik stacyi, dawny wojskowy, dekorowany.—
 — Ach! — wołał, witając wchodzących — umrę, księże wikary, zginę... zamordowany przez tych rozbójników, ale nie cofnę się przed nimi!
 I usiadłszy przed aparatem telegraficznym wysłał do Paryża alarmującą depeszę w tych słowach:

„Prusacy tu Gagny“.

 Zaledwie spełnił bolesny ten obowiązek dał się słyszeć huk głuchy, podobny do oddalonego grzmotu.
 Oddział pruskich ułanów pędził konno ku stacyi z lancami w rękach.
 — Ach! mój karabin!... mój karabin! — wołał Rajmund z wściekłością.
 Ksiądz Raul chwycił go za ramię.
 — Ani słowa!.. — rzekł — ani jednego poruszenia! Pomyśl, że mamy przybyć jaknajprędzej do Fenestranges.
 Wyrazy te uspokoiły zapał nadleśnego. Milczał.
 Ułani otoczyli stacyjny budynek, nie broniony przez nikogo. Dowodzący niemi oficer, zsiadłszy z koni, wpadł z hałasem wpadł do biura, gdzie znajdował się zawiadowca, oraz wikary z Rajmundem.
 — Czy chcesz pan pełnić nadal służbę? — zapytał naczelnika czystą francuzczyzną.
 — Nie — odrzekł tenże, blady jak posąg, lecz niewzruszenie spokojny — Ustępuję przed siłą, lecz niepozwolę wam dotknąć tu czegokolwiek!
 I, pochwyciwszy młotek, leżący obok siebie, rozbił nim na szczątki aparat telegraficzny.
 — Ha! drogo mi to przypłacisz! — zawołał groźnie pruski oficer. — I wydał rozkaz po niemiecku tym razem.
 Dwunastu ułanów wbiegło z rewolwerami w rękach, pozostawiwszy lance zatknięte za siodła.
 — Skrępować tego człowieka! — rozkazał dowódca pruskich ułanów, i przykuć do ściany.
 Pochwyciwszy nieszczęśliwego, wywlekli go z biura.
 Przez okno na wpół otwarte, wikary z Rajmundem wi-