Odkąd ksiądz d’Areynes wszedł w okres rekonwalescencyi, podnosił się codziennie oczekując przybycia chirurgów o oznaczonej godzinie.
Tego dnia obadwaj odchodząc stwierdzili, że uzdrowienie już nastąpiło.
Kazał sobie podać Rajmundowi Schloss księgę złożoną u odźwiernego domu, w jakiej zapisywali się przychodzący odwiedzać byłego wikarego znani i nieznani przyjaciele podczas jego choroby.
Siedząc na fotelu, przy stoliku. obłożony poduszkami ksiądz Raul, zaczął czytać zwolna uważnie na tych kartach zapisane nazwiska.
Znalazł wiele zasłyszanych po raz pierwszy, inne znane mu były oddawna.
Znajdowało się tam cale wyższe duchowieństwo Paryza i uwolnieni więźniowie z Grande Roquette, jakim udzielał pociech religijnych i pomocy, a także ojcowie rodzin podźwigniętych przezeń z nędzy i rozpaczy, jakie prowadzą do zbrodni i samobójstwa.
Nagle ksiądz d’Areynes drgnął jak gdyby tknięty iskrą elektryczną. Przeczytał bowiem nazwisko Gilberta Rollin.
Zmarszczył czoło, bolesna myśl ścisnęła mu serce. Odegnawszy ją czytał dalej:
Pod podpisem Gilberta, widniało nazwisko: Wicehrabia Jerzy de Grancey.
Daremnie jednak ksiądz szukał w pamięci. Nic ona mu nieprzywodziła.
— Nieznany! — wyszepnął.
Wyczytał następnie:
— Ksiądz Libert.
Drugi nieznany dla niego.
Trzej owi nędznicy mieli bezczelność zapisać się w mieszkaniu swojej ofiary, o której śmierć przyszli się dowiedzieć.
Ksiądz d’Areynes szukał nazwiska Joanny Rivat, ale jej nieznalazł.
— Dla czego nie przyszła? — zapytywał siebie, a w tem pytaniu było więcej zdumienia niż niepokoju, ponieważ wie-
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/845
This page has not been proofread.