dział, że ta nieszczęśliwa nie była niewdzięczną, ani też mogła o nim zapomnieć.
Zamyślał posłać Rajmunda Schloss na ulicę Feron, gdy właśnie Lotaryńczyk ukazał się — we drzwiach.
— Cóż tam nowego Rajmundzie? — zapytał.
— Lucyan Kernoël oczekuje w drugim pokoju i pragnie się widzieć.
— Lucyan?... tu... w Paryżu? A przyprowadźże go coprędzej! Młodzieniec wbiegł z pośpiechem wraz z Rajmundem.
— Ach! żyje ksiądz!... żyje! Bogu niech będą dzięki! — wołał ściskając serdecznie rękę jałmużnika.
— Tak, moje dziecię, żyje i uleczony poraź drugi w ciągu lat osiemnastu. Bóg niechce mnie jeszcze powołać do siebie.
— A zabójcy?
— Na co ich szukać, skoro gdyby ich znaleziono, trzebaby ich ukarać.
— To za wiele litości!...
— Nie! ponieważ takim jest prawo Chrystusa, który przebaczył swym katom. Nie mówmy jednak o mnie, ale o tobie mój chłopcze. Zkąd się tu wziąłeś? dla czego wróciłeś tak prędko od doktora Giroux.
— Ażeby czuwać w Paryżu nad domem zbrodni.
— Otóż odpowiedź melodramatyczna, której nierozumiem.
— Ponieważ niewiesz o niczem opiekunie.
— Powiadom mnie zatem.
Lucyan siadł obok księdza
— Mój ty najlepszy przyjacielu, mój drogi ojcze — zaczął ściskając mu rękę — wyjaśnię ci wszystko jeżeli mnie upewnisz, że cokolwiek bądź byś usłyszał pozostaniesz spokojnym i że to wzruszenie wywołane opowiadaniem niezaszkodzi twojemu zdrowiu.
— Możesz mówić bez obawy — ksiądz odrzekł. — Jakkolwiek strasznemi byłyby te odkrycia, wysłucham je bez zdumienia! Jestem na. wszystko przygotowanym. Ten dom, o którym mówisz „Dom zbrodni“, gdzie on się znajduje?
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/846
This page has not been proofread.