Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/849

This page has not been proofread.

 Ksiądz Raul wlepił w Lucyana spojrzenie pełne przerażenia.
 — Dziewczyna więc jakaś zastępuje Maryę-Blankę przy jej ojcu? — zawołał.
 — Tak, dziewczę w tym samym wieku jak moja narzeczona, której podobieństwo do tamtej jest tak uderzającem, żem się omylił spotkawszy ją w kościele św. Sulpicyusza, dokąd przyszła wraz ze swą pokojówką.
 — Rozmawiałeś z nią?
 — Rozmawiałem.
 — Cóż odpowiedziała?
 — Żem się pomylił i że ona wcale mnie niezna.
 — Może być, iż w rzeczy samej dałeś się. owładnąć złudzeniem? — Nigdy! Każdy inny w moim miejscu mógłby się równie pomylić, ponieważ to dziewczę posiada też same rysy twarzy, to spojrzenie, ten głos i ruchy co Marya-Blanka.
 — I mieszka przy ulicy Vaugirard, u Gilberta Rollin?
 — Tak, gdzie uchodzi za jego córkę.
 — Ksiądz d’Areynes zadumał głęboko.
 Przypomniał sobie o wrażeniu wywartem przed kilkoma miesiącami na Joannie Rivat, gdy ujrzała Maryę-Blankę i cała owa zagadka zdawała mu się być blizką rozwiązania.
 Otworzył usta, pragnąc przemówić, ale nie zostawiono na to mu czasu.
 Zabrzmiał dzwonek w przedpokoju.
 — Zobacz kto dzwoni, mój Rajmundzie — rzekł do Lotaryńczyka, który wyszedłszy wrócił za chwilę wprowadzając znanego nam notaryusza Henryki.
 — Witaj! mój przyjacielu! — zawołał ksiądz Raul. — Mocno się cieszę żeś przyszedł.
 — I ja się cieszę znalazłszy księdza w dobrym stanie zdrowia — odrzekł przybyły — ponieważ to o czem chce pomówić jest rzeczą nader ważną.
 — A zatem, mów prędko.
 — Co przewidywaliśmy i czego się obawialiśmy właśnie nastąpiło.
 Lucyan spojrzał znacząco na księdza d’Areynes.