— O cóż wiec chodzi? — zapytał tenże.
— O małżeństwo panny Maryi-Blanki.
Ksiądz wraz z Lucyanem zadrżeli oba, usłyszawszy te wiadomość tak niespodziewanie.
— O małżeństwo Blanki? — powtórzył jałmużnik.
— Tak. Pan Rollin pragnie zanurzyć rękę w dochodach swej żony i udzielić pełnomocnictwo swemu przyszłemu zięciowi co do użytkowania z majątku nieboszczyka hrabiego Emanuela. Otóż rozumiecie dobrze wraz zemną, iż przygotowania ku temu są już poczynione, i zięć podzieli się majątkiem z swym teściem.
— Tak, to prawdopodobne, a nawet pewne — rzekł ksiądz d’Areynes.
— Nie wszystko to jeszcze...
— Jakto... jeszcze coś innego?
— Przypominamy sobie groźbę Gilberta, że będzie się starał za pomocą zięcia unieważnić testament pana d’Areyne?
— Na to my nic poradzić nie jesteśmy wstanie.
Notaryusz spojrzał zdumiony na wikarego. Dla czego ten spokój? taka obojętność co do sprawy, którą on brał tak gorąco do serca?
Ksiądz odgadywał jego myśli, lecz wytknął sobie drogę postępowania, a chwila do wyjaśnień z jego strony jeszcze nienadeszła.
— Jest żeś pan pewnym? — zapytał — że to małżeństw postanowionem zostało?
— Niezbicie pewnym. Pierwsza zapowiedź opublikowaną została w merostwie szóstego okręgu i zarazem w Niedzielę, w kościele św. Sulpicyusza. Zresztą jeden z kolegów przyszedł do mnie, jako do notaryusza rodziny d’Areynes, prosząc ażebym mu zredagował kontrakt małżeństwa zawartego pod regułą rozdziału majątkowego, jak to zastrzega jeden z paragrafów testamentowych.
— Chcą go pozornie niby uszanować: zanim się rzucą na niego.
— Kiedy ma być podpisany kontrakt tego małżeństwa?
— W ciągu dni czterech, to znaczy w przyszłą Sobotę.
— O godzinie?
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/850
This page has not been proofread.