— O dziesiątej wieczorem, po obiedzie odbytym u Rollin wobec notaryusza i świadków.
— Nie wymieniłeś nam pan jeszcze nazwiska narzeczonego?
— Jest to wicehrabia. Jerzy de Grancey.
Głuchy okrzyk zgrozy, wyrwał się jednocześnie z ust kśiędza d’Areynes i Lucyana.
— Znacie więc panowie wicehrabiego de Grancey? — pytał notaryusz.
— Zacny ród... stara szlachta — ciągnął dalej notaryusz. — Jego cała rodzina wymarła, jak świadczą jego familijne dowody jakie mam w swym ręku. Wicehrabia jest ostatnim potomkiem swej rasy.
Ksiądz Raul popadł w zadumu.
— Jak dawno widziałeś pan Maryę-Blankę? — zapytał po chwili.
— Widziałem ją wczoraj.
— Jestże zadowoloną ze swego blizkiego małżeństwa?
— Nie wydała mi się smutną, bynajmniej.
— Nie zauważyłeś pan w niej żadnej zmiany?
— Żadnej.
— Skoro tak, mój dobry przyjacielu niemam prawa przeszkadzać temu małżeństwu. Układaj swój kontrakt. Stanie się co się stać miało. Bóg jest jedynym panem i władcą naszego przeznaczenia.
Notaryusz pożegnawszy się, odszedł, niepojmując tego dziwnego usposobienia księdza d’Areynes.
Dwaj mężczyźni zostawszy sami, spojrzeli na siebie wzajem.
— To szczyt nikczemności i zbrodni! nieprawdaż mój chłopcze? — zaczął ksiądz Raul.
— Tak, szczyt podłości i hańby! — odrzekł Lucyan. — Gdzie on1 jednak odnaleźli tę dziewczynę, która będąc tak podobną do Maryi-Blanki oszukuje świat cały?
— Cierpliwości Lucyanie!... cierpliwości synu!... zkąd ją odnaleźć, wkrótce się dowiemy, bądź co bądź jednak masz dowód energicznego oporu ze strony twojej narzeczonej, prawdziwej Maryi-Blanki, przeciw brutalnej woli Gilberta Rollin. Była ona im zaporą, zgładzić więc ją posta-
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/851
This page has not been proofread.