odnalazł, jak wyprowadził ją z mieszkania nad brzeg rzeki, gdzie omal nie zginęła pod uderzeniem pałki zbrodniarza.
— Biedna... biedna matko! o jakże Bóg cudownie cię ocalił! — mówił ksiądz Raul.
Żebraczka z pod św. Sulpicyusza opowiadała nowe szczegóły szlochając.
— Ach! ci nędznicy! — mówiła — niepoprzestając na popełnionej zbrodni, zabrali mi dziewczę, które mnie poznało i kochało tak jak własną matkę! Za powrotem znalazłam opróżnione mieszkanie. Biedne to dziewczę znikło i nikt nie wie co się z nią stało. Zabili ją napewno, jak mnie chcieli zabić!
Ksiądz d’Areynes z Lucyanem słuchali opowiadania wdowy ze wzrastającem wzruszeniem, drżąc z przejęcia i zgrozy.
— Ale o jakim dziewczęciu mówisz Joanno? — pytał ksiądz d’Areynes przewidując naprzód jaką otrzyma odpowiedź.
— O kim mówię? o Róży, tej młodej infirmerce, która mnie pielęgnowała w Przytułku dla obłąkanych właśnie, która mnie tyle kochała, że ztamtąd uciekła i przyjechała do Paryża. I zabrali mi ją ci niecni zbrodniarze, zabrali i zabili!
Ciemności rozpraszały się szybko w umyśle księdza d’Areynes, podejrzenia przybierały ścisłą formę prawdy.
Lucyan wstrząśniony do szpiku kości zaczął również widzieć prawdę.
— Nie jestże to toż samo dziewczę, które jest podobnem do córki pani Rollin, iż dnia pewnego pomyliła się w kościele biorąc ją za tamtą?
— Tak, księże jałmużniku.
— Nieznasz jej innego nazwiska jak tylko Róża.
— Jest to jedyne jakie posiada?
— Zatem jest ona znalezionem dzieckiem.
— Tak i przedstawiona w merostwie dnia 28 Maja 1871 roku.
— Przez kogo?
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/853
There was a problem when proofreading this page.