Idąc, myślał sobie:
— Ci panowie muszą to być agenci policyjni, którzy chcą śledzić kogoś w tej dzielnicy miasta. Może to u pana Rollin?
Nie tracąc czasu, Lucyan z Rajmundem usiedli na krzesłach przy oknie. Wszakże ich nadzór południowy, nieprzyniósł żadnego ważniejszego rezultatu. Nic niewidzieli takiego z czego skorzystać byłoby można.
Noc nastąpiła.
Pootwierano okna w pałacu, a lokaj wraz z pokojówką pozapuszczali rolety.
Wkrótce oświetlono przysionek. Odźwierny zapalił dwie latarnie, po lewej i prawej peronu wiodącego na wschody.
Nagle Lucyan ze Schloss’em krzyknęli zdumieni.
Fjakr zatrzymał się przed pałacem przy chodniku, a z tego fjakra wysiadł ksiądz, który zapłaciwszy szybko woźnicy, zadzwonił do pałacowej bramy wszedł w dziedziniec i zniknął w przysionku.
— Hm! — mruknął Rajmund — ksiądz w tym domu zbrodni? otóż co wydaje się być podejrzanem.
— Zapewne — rzekł Lucyan.
— Trzeba nam się przekonać, czy on w pałacu pozostanie, a jeśli wyjdzie, śledzić go pilnie.
— Podzielam twe zdanie — odparł de Kernoël — ale do tego dwóch nas nie potrzeba. Wracaj do księdza d’Areynes i opowiedz co nastąpiło. Jutro z rana wstąpię do ciebie na ulice des Tournelles.
— Jakto... i będziesz tu siedział o głodzie?
— Idź do piekarza, do wędliniarni i do kupca korzennego. Przynieś mi chleba, szynki, kiełbasy, wina i światłą. To mi wystarczy na dziś wieczorem.
Rajmund przyniósłszy przedmioty żądane, wrócił do księdza d’Areynes.
— Co?... ksiądz u Gilberta Rollin? — wołał jałmużnik, usłyszawszy opowiadanie. — Jest to niewątpliwie rzecz podejrzana. Ażeby tylko Lucyan mógł się dowiedzieć, kto jest ta osobistość?
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/857
This page has not been proofread.