Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/9

This page has not been proofread.



I.

 Godzina ósma wieczorem.
 Wśród zapadającego zmroku rysują się wyraźnie na szczycie płasko wzgórza kontury wspaniałego gmachu.
 Zmierzch spływa zwolna, a mimo to w zamku światła jeszcze nie rozpalono. Chwilami tylko wpadające z zewnątrz migotliwe odbłyski oświetlają głębię obszernej sali, na park wychodzącej, w której wielkie drzwi oszklone sięgające aż ponad sklepienie, otwierają się na balkon.
 Ściany tej wielkiej sali pokrywają bogate tkaniny flandryjskie, objęte listwami z dębu przez czas zczerniałego.
 Na obiciach rzędy rodzinnych portretów przedstawiają to rycerzów, zakutych w zbroice, to innych w dworskich ubiorach.
 Na wprost owych olbrzymich balkonowych podwojów, widać dwoje drzwi dębowych, a miedzy niemi monumentalny kominek, z umieszczona po nad nim tarcza herbowa na tle lazuru ze złotem, zdobna hrabiowska korona. Podtrzymują tarczę dwa lwy walczące, a jako dewiza heraldyczna, wyryte na około te słowa:

D'Areynes’owie zawsze na czele.”

 Kredensy, szafy, stoły i krzesła, zapełniające salę, wszystko to, jak dziś nazywają, staroświeckie, misternej roboty, we wzorowym porządku utrzymane.
 Na wysokiem sklepieniu, malowane skrzynie od prochu błękitne i czerwone, otaczają zwoje białych lilij.