linije niemieckie, mówił o uzbrajaniu Paryża i przygotowaniach do obrony.
Pan d’Areynes przysłuchiwał się, jak gdyby nowe odzyskując siły. Gdy jednak powyższa rozmowa zbyt długo przeciągać się zaczęła, doktór, z obawy znużenia dla swego pacyenta, dał znak do rozejścia się.
— Dość tego na dziś, kochany hrabio! — zawołał. — Potrzebujesz spoczynku, a sądzę, że ksiądz Raul i Rajmund, niemniej go potrzebują. Odłóżmy do jutra szczegóły i ważniejsze sprawy. Twój synowiec przyjechał tu na dni kilka, będziecie więc mieli czas do pomówienia o wszystkiem. Dalej!... niech każdy spać idzie.... Władza rozkaz wydaje.... Przybędę tu jutro zrana.
Wikary, uścisnąwszy stryja, udał się wraz z Piotrem Rénaud do pokoju, w którym zwykle przemieszkiwał, przybywszy do zamku.
Rajmund odszedł z doktorem, udając się do swego małego domku, w parku położonego. Hrabia Emanuel w krótce zasnął, marząc o swoim ukochanym synowcu.
Nazajutrz, po śniadaniu, w którym uczestniczył i doktor Pertuiset, trzy te osobistości zebrały się w sypialni pana d’Areynes.
— Mam z tobą wiele do pomówienia, rzekł hrabia do księdza Raula, i życzę sobie, ażeby nasz stary przyjaciel doktór był temu obecnym.
— Jestem na rozkazy stryja, — odparł wikary.
Hrabia Emanuel siedział przez kilka chwil pogrążony w głębokiej zadumie, wreszcie podniosłszy głowę tak zaczął:
—Mam lat siedemdziesiąt pięć, znajduje się u schyłku życia....