Płakać lubego kochanka,
Osiadła kropla rosy obok drobnej łezki.
Słońce w złotym świecąc wianku,
A nad samotną mogiłą
W obudwu się promieniło,
Lecz świetniej w łezce poranku. —
Więc swoim blaskiem zuchwała
Do sąsiadki rzekła dumnie:
„Jak śmiałaś zbliżać się ku mnie
Kroplo nikczemna i mała!“
Lecz drobna łezka milczała.
Wtem zefir bujający wśród tej okolicy
Przyleciał nad mogiłę i chwilkę zabawił,
I wypił łezkę dziewicy.
Błyszczącą rosę zostawił:
Łza mu stokroć milszą była,
Bo ją Czułość uroniła.
Pozostaje mi tylko jeszcze nadmienić o naszych powieściopisarzach. Pan Bronikowski[1], chcąc sławę imienia polskiego rozgłosić w Europie, pisze po niemiecku; wystudyował dzieje swego kraju tak dobrze, jak Walter‑Scott historyę Szkocyi. Liczne jego prace tłumaczone są na francuskie i znane są Panu zapewne.
Pan Bernatowicz[2] napisał dotąd tylko trzy powieści historyczne, wielce obiecujące i spółzawodniwczące śmiało z powieściami autora Ivanhoe[3].
Mamy jeszcze wielką ilość utworów tego rodzaju; liczba ich wzrasta z dnia na dzień; i jest to zadziwiające, że naród, który przecierpiał tyle nieszczęść i przeszedł tyle przesileń politycznych, posiada literaturę tak piękną i tak wszechstronną, jak nasza.
Zechciej mi Pan wybaczyć, że zajmowałem Pana tak długo swoją ojczyzną; liczyłem wszakże na po-