Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/183

This page has not been proofread.

na się powolnemi kroplami. Mało znam sytuacyi tak nieprzyjemnych, napełniających serce takim smutkiem i przygnębieniem. Tym sposobem przebyliśmy część kantonu[1] berneńskiego i podążając za biegiem burzliwego potoku Simmen, przybyliśmy do Weissenbourga, wioski położonej wśród kilku skał, na brzegu potoku, który wiecznym swym głosem zdaje się wykrzykiwać groźby jej mieszkańcom. A jednak śpią oni wszyscy dokoła; ja jeden czuwam...




Thoune, 17 sierpnia 1830, 7 wieczorem.

 Z Weissenbourga mieliśmy tylko cztery mile do Thoun’u[2]. Szybko przebyliśmy tę przestrzeń podczas nieustannego deszczu. W drodze naszej nic nie było szczególnego. Ciągle to samo, góra i mgła, potok i kamienie. Chmury pokrywające widnokrąg, nadawały wszystkiemu większą jednostajność, bo wszystko było tej samej barwy, że tak powiem szare i jednolite. Nie było ani ruchu światła, ani rzutów słońca, ani rozmaitości odcieni i cieniów. Och, jak ta siność w całej przyrodzie czyniła na mej duszy niemiłe wrażenie! Dałbym dużo za jeden promyk słońca, za jeden promień, któryby poigrał na moich włosach, lic dotknął, wlał w nie ciepło życia.

 Niedaleko Thourfu ujrzeliśmy jezioro, które nosi tę samą nazwę. Barwa jego mniej żywa jest, mniej świetna, niż barwa Lemanu, wszakże zawsze ma swój urok. Powierzchnia jego obszerna i pusta i jezioro ginie w wąwozie skał czarnych, które jutro zobaczę zblizka. Cały dzień spędziłem w Thoun’ie; obiad jedliśmy przy table d’hóte. Spotkałem tam przypadkiem pana, i pannę Bowl[3]. Jest to człowiek dziwnej powierzchowności; całe swe życie przepędził w Chinach i przywiózł stamtąd, jak mówią, wybor-

  1. Kanton, prowincya szwajcarska.
  2. Thoune (cz. Ton).
  3. Bowl (cz. Bałl).