tła, które przyświecało naszej awanturniczej drodze znikło przy wejściu do jaskini. Nie mogliśmy już widzieć jeden drugiego. Echo powtarzało dźwięk naszych kroków; był to jedyny odgłos w tern miejscu ciemnem i ponurem. Kiedyśmy wyszli, znaleźliśmy się w otoczeniu skat ogromnych, które, rzec można, opasały nas kołem, a w pewnej odległości spostrzegliśmy Most Dyabelski, spoczywający na czterech arkadach, niepewny i niewyraźny wśród nocnych cieni. Z boku mieliśmy przepaść, dokąd według podania, szatan zrzuca swoje ofiary; potok rozbijał się tam z rykiem długim, straszliwym. Masy wody, spadając z kamienia na kamień, były jaśniejącej białości; rzec można, fale alabastru zderzające się z sobą. Jeszcze kilka kroków i stanęliśmy ;na moście nad przepaścią, otoczeni tajemniczymi dźwiękami fal, toczących się w głębi, podczas gdy skała występowała ku nam i w nieruchomości doskonałej, w ciszy majestatycznej zdawała się mówić wściekłym wodom: „Przeciw mnie nie wydołacie.“
Scena była tak dziwna, tak niepewna, że można byłoby mniemać, iż kołysze nas jakiś sen niewyraźny, zrodzony z gorączki. Dwie czy trzy gwiazdy błyszczały w tej części niebios, którą mogliśmy ujrzeć ponad górami, reszta widnokręgu była zakryta ich łonem. Takie miejsce, może wznieść uniesienie do najwyższego stopnia. Niema granic dla wyobraźni tam, gdzie dzika piękność natury nie zna wędzidła. Rodzaj zgrozy owładnie zmysłami: napełniamy duchami ciemną przestrzeń, która nas otacza, a straszliwe imię przywiązane do tych miejsc wywiera większe wrażenie, niż się sądzi. Trzeba przyznać także, że żadne miejsce na ziemi nie byłoby właściwsze służyć za tron upadłemu Archaniołowi. Duma jego zgadzałaby się dobrze z dumą czarnych skał, uwieńczonych chmurami, które świa-
Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/200
This page has not been proofread.