czem! — Huczna muzyka brzmi w całym ogrodzie. — Tłum młodzieży snuje się w domu Mikołaja, goreją tysiączne światła i wesołe taneczników koła pląsają radośnie.
— Okropna prawdo! — zawołał Wacław. — Dobrogniewie, przekonywam się, że Małgorzata pogardza mną dlatego, że kocha Zbiluda! Tak, wierzę z pewnością, że ta uroczystość jest uroczystością weselną! Wiem, że Mikołaj nie powrócił, a Zbilud moim był rywalem. Ach, odniósł zwycięstwo! — Płocha niewiasto, Zbilud, obłudnik chytry, zwodzicie!, jakżeż ci się odpłaci? Ubóstwiż twoją piękność więcej, niżeli ludzkość?... Lecz nie... wiem, co uczynić. Dobrogniewie, przekonałem się i dosyć mi na tern — porzućmy te miejsca, powrócę, tak wkrótce tu powrócę!
Rzekł i ze zgrozą spojrzał na mieszkanie Małgorzaty. Odszedł i jeszcze się obejrzał, zadrżał i jeszcze patrzał na rzęsiste światła przez mgliste wyziewy a piosnka okrutna grała mu w sercu bez ulgi, bez końca. — Minęło już pól nocy. Wacław wszedł do zamku swojego, zdjął zbroję i, nic przerywając nikomu spoczynku, starego tylko giermka zatrzymał przy sobie. — Westchnął z głębi, z pełnej boleści duszy i rzeki Dobrogniewowi:
— Nie wypełniłem mojego zamysłu, lecz wkrótce uczynię sobie zadosyć. Tobie, jedyny mój przyjacielu, powierzani dom mój i te papiery, czarną zamknięte pieczęcią, które, jeżeli nie powrócę, czy tą rażą, czyli inną oddasz Małgorzacie.
— Jakto? — ze łzami zawołał giermek stary — chcesz sobie życie odebrać, panie? Przez krzyż Zbawiciela, jakaż cię opętała pokusa? Dla kobiety, która, o ciebie nic stoi, dla kobiety, która odrzuciła z pogardą twą rękę i, rozwiedziona z mężem, zaślubia innego? Panie Chryste, oddal tę pokusę od mojego dobrego Pana! Zlituj się nad nim!
Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/81
This page has not been proofread.