Wrócone dziecko i zgon Wacława dziwne a razem niepojęte utworzył w duszy Mikołaja uczucie. Ucałował on zimne już zwłoki, uściskał martwe już ciało, w którem tak szlachetna przebywała dusza, wziął je na własne barki i złożył pod wieżą, a trzymając drobną dziecinę za rączki, wszedł niespodziewany z kapłanem do ukrytego mieszkania żony swojej. Jakież to było zjawienie dla Małgorzaty! Odzyskać męża i syna, to przechodziło wszelką rachubę człowieka. Pomieszana, w dzikiej prawie radości raz się rzucała w objęcia męża, drugi tuliła do serca syna i rzewnemi łzami zlewała. Żona i matka jakże za tak długie nagrodzona cierpienia! Chwała wierze małżeńskiej, chwała tej polskiej niewieście!
Tak kiedy znaczne trwało milczenie, przerwała, je Małgorzata:
— Gdzież, gdzież, mój mężu, wyśledziłeś najdroższą zgubę?
— Pod ścianami wieżycy — posępnie odezwał się Mikołaj.
— Jakto? kto go tu przyprowadził?...
— Pójdź, zobaczysz oddawcę naszych najmilszych nadziei! To mówiąc, uchwycił ją za ręce, sprowadził z wieży i odsłonił zwłoki Wacława.
— Jakto, Wacław go oddał!?
— Tak jest — odpowiedział Mikołaj — on, on sam, który własną krwią i życiem ocalił ciebie i twoje dziecię.
— O wielki Boże! Tyleż szlachetności, tyle cnoty posiada człowiek! — i zemdlona, prawie bez duszy, upadła na ręce męża. Płakał Świętosław mały na widok ciała Wacława.
Płakał Mikołaj mężny i całowali obydwa nieszczęśliwe, szlachetne, krwią niewinną zbroczono wielkiego rycerza zwłoki. Dowiedział się stary gier-
Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/97
This page has not been proofread.