Wszystko się ściemniło. Zmierzch już się rozlewa w dolinie. Tu i owdzie widać lękliwe światło gwiazdy co przenika oponę lazuru i błyszczy ponad ziemią. Szare skały zdają się tylko cieniem tych samych skał, które w dzień odbijały płomienność gorejącego słońca; lekki obłok zdaje się ślizgać po sklepieniu nieba. O obłoku, dokąd dążysz?
To czysty i słodki wiew wiosny trąca go lekko; im bardziej do ziemi się zbliża, tem się piękniejszym wydaje. Słodka woń z niego płynie. Aureola go, zda się, otacza, jakoby wstęga srebrzysta. Rzekłbyś wóz niosący w milczeniu ducha przez bezkres. Dokąd dążysz, duchu?
Kościół się wznosi, nad którym widnieje cień oznaczający krzyż zbawienia. Ciemność przeszkadza rozpoznać ozdób. Na cmentarzu kilka kopczyków, na których chwieją się pęki zieleni. Przez okna gotyckiej kaplicy widać promienie lampy. Pozatem wszystko ciemne, wszystko ciche. O lampo, jaką istotę oświecasz o tej godzinie?
U stóp kapłana klęczy kobieta; jej szata czarna, głowę schyliła, głos jej podobny konającym dźwiękom muzyki, ginącej w oddali. Starzec złączył ręce nad jej głową i orzeźwia jej serce rosą błogosławieństwa. Pozatem słychać jeno dźwięk dzwonka i kiedy niekiedy drżenie skrzydeł unoszącego się w górze Anioła.
To jej Anioł-Stróż. Przeleciał cały bezmiar lazuru, by w tej chwili okryć tę duszę skruszoną za-
- ↑ W rzeczywistości „Spowiedź“ Krasiński napisał po francusku.