Jako zwiędłe krzewy, porzucone jesteśmy.
Głos nasz szczytów nie dochodzi krzyża.
Jako ciało bez ducha niepamiętane jesteśmy!
Boleść nasza wspomnianą nie bywa.
Męki nasze lekkie jako cienie przed oczyma ludzi.
I żyjem dłużej od nich pod ciężarem nieznośnym.
Obwijamy ich ciała w powicie kolebki.
Obwijamy ich ciała w całuny trumny.
A oni witają nas płaczem, a oni żegnają nas twardem słowem.
My błogosławim przychodzącym, a oni nas nie słyszą!
O Ty, która cierpiałaś tyle, wejrzyj na mnie i módl się za mnie, za cierpiącą, do Syna Twego.
Ty już zasiadłaś na tronie — Tyś wybraną była wśród wszystkich — Ty już nie cierpisz i nigdy już cierpieć nie będziesz.
Przez wspomnienie męki Twojej, módl się za mnie!
Przez to słowo „Niewiasta“, módl się za mnie!
Przez tę noc, w której Syn Twój skonał, módl się za mnie!
I jakoś wniebowstąpiła, daj, Maryo, Maryo, daj mi wniebowstąpić kiedyś z tamtej strony grobu!
O Panie, Panie, Tyś ukochał dzieci, Tyś im obiecał Królestwo Twoje, Tyś im pozwolił się dotykać szaty Twojej!
O Panie! Serce dziecka umiera zwykle wśród zgryzot i doświadczeń życia — inne serce w piersiach ludzkich wyrasta.
I to, co było Boskiem w pierwszem, nie bije już w drugiem.