i dzisiaj jeszcze! Wszak nie skąpiłam wam najpełniejszych kłosów i najwonniejszego kwiecia, wszak postawiłam wam świątynie w głębi głuchych lasów i na wyspach jezior, wszak tobie, matko Wisło, święty zapaliłam ogień w jaskini smoka, przy brata mogile!
Rzućcie, o rzućcie postrach na cudzych ludzi, którzy stanęli na naszej granicy w jasnych zbroicach, a od ich namowy zachowajcie tych, których kocham, tych, którym panuję, tych moich wszystkich! Słońce zachodzące, niech twój ostatni promień roztoczy się nade mną, jak opieka bogów! — nim zejdziesz w złotą przepaść, niech wyrok Ludu zagrzmi w powietrzu!
Syny Sławian, czy chcecie być chrześcijanami?
Nie! nie!
Syny Sławian, czy chcecie być Niemcami?
Lud cały jednem gardłem się rozśmiał. Przez św. Huberta! Samo powietrze się śmieje i bór i wzgórza. Będę ja deptał wasze śmiechy moja, kutą stopą! Czyś osłabł pod temi rykami, że się na mnie opierasz? Hamder! Ty drżysz cały!
I ja byłem Lachem kiedyś!
Przez Gudrunę! Tegom się nie spodziewał, że będę musiał stać niewzruszony, obwiany pogardą motłochu. Hamder! Hamder! czy słyszysz?
Mścij się więc za siebie i za mnie!