Jeśli możesz, zapomnij o nim. A jeśli nie możesz, to weź igłę i nici i uszyj mu całun; bo zaprawdę, zaprawdę tylko tę ostatnią usługę oddać mu zdołasz.
O, przodkowie moi, którzy po chwale Bożej patrzycie na syna swego, ręce stwardniałe na karkach pogan i niewiernych wznieście do Boga, aby litość miał nad nim. W dzieciństwie mojem klękałem przed portretami waszymi jak przed wizerunkami Świętych. Teraz modlę się do was. Takie życie nie dla mnie, bo tak mi z niem ciężko! Nie jestże lepiej przeciąć od razu węzeł, który codzień zwolna się rozwija? Mówią, że człowiek śpi w grobie aż do dnia sądu; ciążą mi powieki; bolą mię oczy; siła, co niegdyś naprzód mię niosła, umiera w mej duszy. A więc, pogrążymy się w ten sen? — Nie! Jeśli nie można zginąć za swobodę braci, byłoby podłością umrzeć dla własnego spokoju. Raczej prośmy Pana, aby męki nasze przyjął jako ofiarę za szczęście ojczyzny. Przyjdzie godzina, i zstąpimy na rozkoszne posłanie trumny, zapomnieni, przeklęci może; lecz Ojczyzna powstanie, jak było to niegdyś, od morza do morza, piękniejsza niż niegdyś i pełna świeżości; z grobu przemienionego w drugą kolebkę, wyjdzie w całej chwale zmartwychwstania, jak Syn człowieczy, który krwią zbroczony zeszedł do grobu i powstał z niego przyodziany w ciało promienne!
W klasztorze tym galerye uszkodzone, arkady popękały, i polne kwiaty zbiegły gromadami z gór w dziedzińce. W świątyni, ogołoconej z Boga, gdzie ołtarz główny stał niegdyś, dwa czy trzy kamienie trzymają się razem jeszcze; na murach można jeszcze rozpoznać miejsce, gdzie były obrazy, choć już niema obrazów, bo wilgoć nie śmie się zbliżyć do dawnego