»Choć życie nasze splunięcia nie warte,
Evviva l’arte!«
L’arte del canto e l’arte della vita!
Sztuka pieśni i sztuka życia, to jest użycia.
Carpe diem: vita brevis.
Żywot nasz krótki — goń chwile rozkoszy. Chwytaj, gdziebądź, jakiebądź, w jakikolwiek sposób: zdradą, podstępem, zabójstwem — fizycznem czy moralnem.
Ach, tak stara, filisterska, rozpasanie — burżuazyjna mądrość użycia.
»To nasz zysk, co ukradkiem, gdy ból nie na straży«.
Tak, boisz się jeno swego bólu. O innych ból nie dbasz.
I to twa »pogoda«. Pogoda!
Czekaj, uczyłeś, że »niema żadnych złud«. Że masz moc przedziwną — (wystarcza ci »u głowy zatknięty kij«) — zamieniania każdej złudy w rzeczywistość snu, w tę najprawdziwszą, najrealniejszą rzeczywistość snu, bowiem wedle ciebie
»sny nie są prawdziwszemi, gdy jawą się staną...«
Pocóż ci tedy realnie, życiowo, na jawie zaspakajać chwilową żądzę miłosną — z bólem bliźniego związaną nieraz — skoro wystarcza ci sen o tej chwili, boć przecie
»sny nie są prawdziwszemi, gdy jawą się staną«...?
Pocóż ci chwytać chwile »trafu ślepego« rozkoszy — może »zdrady«, skoro wyśnić sobie możesz (wystarcza