Page:Sny o potędze.djvu/33

This page has not been proofread.

PRZYGNĘBIENIE.

Zmierzch melancholią szarą spływa...
Senność powieki moje klei,
Pełen znużenia, bez nadziei,
Chcę spać bez marzeń i rojenia...
Gdzieś płacz sierocy się odzywa...
Chcę spać... Myśl jakaś pośród cienia
Błądzi, sen mąci mi, przerywa,
Ciągła, natrętna, uporczywa...

Światłość dnia blada dogorywa,
Światłość omdlała i znużona...
Zraniona łania kędyś kona
W śmiertelnej ciszy mrocznej kniei...
Litości niemem okiem wzywa...
Jestem znużony, bez nadziei...
Chcę spać... Sen mąci mi, przerywa
Wciąż myśl natrętna, uporczywa...
 
Zmierzch melancholią szarą spływa...
Senność powieki moje klei...
Znużony trudem, bez nadziei,
Błądzi wędrowiec mroźną nocą.