Wejmuto! Jak ty w wichrze płaczesz, łkasz!
Strażniczko wieczna, wierna okien moich,
Jak ty się skarżysz!
Boleść swe czarne, ciężkie, gniewne dłonie
Kładzie na duszę
Za każdym cichym twym szeptem...
Potworne, wielkie, twarde, głuche głazy
Lecą na serce
Za każdym smutnym twym szeptem...
O, sosno, serce kona tysiąc razy,
Kona w męczarni
Za każdym strasznym twym szeptem!...
O, wierzę teraz, że drzewa, jak ludzie,
Mają też dusze!
...Jak ludzie...
O wierzę teraz, że drzewa, jak ludzie,
Mają też serca!
...Jak ludzie...
O wierzę, teraz, że drzewa, jak ludzie,
Niewypłakane, żrące noszą w duszy łzy!
Sosno, sosno!
Hardość jest w twoim głuchym szumie,
Hardość boleści zaciętej w swej dumie,
Hardość gnębionych dusz!
Boś ty Północy córą, siostro sosno,
I twe siostrzyce i ja!!
Dzikość gór ciemnych jest w twym głuchym szumie,
Surowa dzikość odwiecznych puszcz leśnych
Dawno zrąbanych...
Może wspomnienie twych ojców,