Page:Staff - Gałąź kwitnąca.djvu/19

This page has not been proofread.



HORA TAŃCZĄCA.

Dzięki za tę Godzinę, gdyś, mych ócz tęsknicą
Uproszona, tańczyła dla mnie, Tanecznico,
Rozwiewając wkrąg barwne swe szaty i wstążki.
Piękna! Snać podpatrzyłaś bronzowe posążki,
Rozpieszczając w przegięciach swoje członki smagłe
W ruchy mdlejąco-żądne, ociągliwie-nagłe.
Lekko tykając ziemi drobną stopą bosą,
Zdawałaś się, że wichry, jako mgłę, cię niosą;
Szum twych szat, w którym szeptał szmer całunków słodki,
Owiewał cię, jak brzękiem pszczoły brzęczyzłotki,
Ścigające wieśniaczkę biegnącą wśród uli;
Podrzucane trzaskały na białej koszuli
Paciorki naszyjnika, a za każdym zwrotem
Jak kwiat się rozwijała suknia twoja lotem;
Gdyś przechylała głowę, w uszach twych pierścienie
Dzwoniły o naszyte u ramion kamienie
I woniał ciężar włosów twych ujętych w węzły,
Jakby w nich dusze wszystkich ogrodów uwięzły. –
Tan giął cię: tak się las gnie wonny, dziki, młody,
Jako twe ciało gibkiej i leśnej urody;
Tańczyły w tobie morza niecierpliwe fale,
Całunki pian na czoło wieszające skale;
Tańczyły w tobie ognie w wichrach rozkochane,
Szały krwi, parne noce w pragnieniach niespane;
Tańczyły niezrodzonych uścisków oploty,
Rozdrgane pożądaniem obłędnej pieszczoty.

15