Page:Staff - Sady.djvu/53

This page has been validated.

W rozświetli wczesnej
Dnia, kiedy ziemia skrzy perłami rosy
I w mgieł oparach srebrnieją niebiosy:
U zielonego skraju puszczy leśnej,
Na tle wschodzącej, złotej słońca tarczy,
Olbrzym barczysty, o powadze starczej,
Mchem srebrnej brody snadź mchom drzew rówieśny,
Lecz o potędze tytana.
Twardymi znaczy się kształty.
Szeroko stojąc okrakiem,
O ziem zaparty na obojej stopie,
Jakby powietrzu czcze zadawał gwałty,
Ramion wiatrakiem
Jakieś rozmachy posyła cyklopie
Ku gwieździe rana.

Jakiż to obłąkaniec
W natchnionym szale
Łamańce członków swych rzuca w zapale

47