I z pochodniami wstąpmy na szczyty gór, gdzie sterczą skały wysokie i twarde, jak dusze wojowników;
Bowiem zbyt długo koclialiśmy jeno waleczność i Sławę, która jest wysoka i twarda, jak głaźne szczyty gór;
Wstąpmy na skaliste wierzchołki, by czekać tam brzasku nowej Jutrzenki
I mieć, w obliczu Wschodzącego Słońca, dumę i twardość szczytów pod stopami swemi.
I gdy schodzić będziemy w świetle Dnia w kwietne doliny, wyciągnijmy przed się niezbrojne ręce nasze, ruchem tych, co zbyt długo omackiem szukali drogi w ciemnościach, albowiem byliśmy zbyt długo błądzącymi w mroku
I ten ruch ślepców uczyńmy ruchem błogosławiących i darzących, którzy przejrzeli;
Wyciągnijmy prosto przed się ręce i nieśmy w nich przyszłe czyny nasze, jak dzieci niosą chleb i owoce przechodzącym mimo chat wędrowcom;
Wyciągnijmy przed się ręce nasze, podnieśmy czyny nasze na wysokość serca.