II. OWOCE.
Patrząc na owoce czynów naszych, musimy w dół pochylać głowy, albowiem wojownikami jesteśmy i trupy na wznak obalone są rąk naszych plonem.
Ilekroć wzniesie się w górę miecz dzielny, upada w dół coś z wielkich skarbów życia: człowiek i dzieło człowieka.
Dłonie nasze, nauczone ściskać jeno rękojeść miecza, odwykły od uścisków zgody i przyjaźni.
O, wojownicy! W dniach dawnych pokoju wznosiliśmy głowy do góry, patrząc na źrałe owoce sadów naszych.
O, wojownicy! Zawieśmy miecze swe w ofierze na gruszach i jabłoniach, by przebłagać obrażone duchy zaniedbanych, spokojnych sadów naszych.
Przyuczmy dłonie nasze do uścisków braterstwa i przymierza.
Uczyńmy łańcuch z rąk naszych i otoczmy kołem sad w którym pokój mieszka, aby nie weszła weń waśń i niezgoda, jak złodziej, co wchodzi nocą przez wyłom w murze ogrodu.
Otoczmy zgodnym kręgiem sad wolności naszej.
I w miarę, jak rdza rumienić będzie nasze miecze, źrałością rumienić się będą owoce naszych sadów.