Nigdy nie byłaś bardziej słodka i łagodna
Milczeniem wzgórzy i pól zadumaniem,
Spokojna, złota, łagodna:
Jako w mgieł miękkiej
Przesłonie, zaraniem,
Kiedy świat różowiły uśmiechy jutrzenki.
Nigdy nie byłaś bardziej — w swej przędzy jedwabnej —
Kusząca tchnieniem pieszczoty niewieściej,
Namownej, ciepłej, powabnej:
Jako w południe,
Gdy przymilnie pieści
Słońca całunek lico, co pod wiewem chłódnie.
Nigdy nie byłaś bardziej roztęskniona, senna,
Lubą bezsiłą lenistwa omdlała,
Bardziej tajemna, bezdenna:
Jak o wieczorze,
Kiedyś zapraszała
Myśl w kołysankę modrych oparów, jak w łoże.
A jednak zbytkiem wszystkich swych czarów rozrzutna,
W pogodzie swojej kryłaś otchłań żalu
I byłaś smutna, tak smutna,
Że nieb bezedno
Z perły i opalu
Zdawało się ogromną, wezbraną łzą jedną!
Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/31
This page has been validated.
27