This page has been validated.
Miasto z trzech stron oblężone,
Ściskane coraz ciaśniejszym pierścieniem,
Zdane na twardą obronę,
Tłumionem drży przerażeniem.
Za widnokręgu wysunięte krańce.
Zaciekle bronią go szańce
I z dali co dnia,
Jako psów nawała,
Co od obcego strzeże wsi przychodnia,
Szczekają działa.
Widziane z szczytów wież,
Na nieboskłonie całym wzwyż i wszerz
Dymu czarnego całuny,
A nocą łuny.
W kościołach ciżba, natłok szary
Kaja się grzechów swojego żywota,
Bije się w skrusze w piersi: moja wina!
I prosi odwrócenia kary
I przykazania przypomina.
Tłum bogobojny składa wota
I w zmiłowanie niebios wierzy
I daje na msze, na ornaty,
Na świece zdobne w sztuczne kwiaty
I krzyżem przed ołtarzem leży.
Przyzywa Boga każda dusza,
42