Wracaj do domu, pilnuj codziennej roboty,
A nam, mężom, wojenne pozostaw kłopoty“.
Uścisnął ją, hełm wdziewa i pasa przykraca.
A małżonka do domu z dziecięciem powraca,
Stawiając kroki wolne, bezwiedne, niechcące,
Odwracając się ciągle, łzy lejąc gorące,
Aby w domostwie cichem, wśród komnat ukrycia,
Opłakiwać małżonka, ach, jeszcze za życia.
O, wizjo nieśmiertelna, wieczysta Homera!
Czyliż, co w pieśni żyje, nigdy nie umiera?
Czyż boleść, którą twórczy sen w kształt boski skusi,
Wieczyście trwa i wiecznie cierpieć w sobie musi?
Na wieki w doskonały wzór zaklęte stadło!
Zda się, życie strzaskało dziś twoje zwierciadło
I w bezliku okruchów, w każdym jego złomku
Odbiło cały obraz, jak rysy w potomku.
Ileż tysięcy razy dziś na naszej ziemi,
Z najmniejszymi drobiazgi, z barwami wszystkiemi
Powtarza się bolesna ta scena codziennie,
W nieśmiertelnej prostocie wiernie i niezmiennie!
Któraż kobieta młoda, w łzach cichych męczeństwa,
Nie jest dziś Andromachą w przedjutrzu wdowieństwa!
Któreż z dzieci dziś nie jest, pod matki pieszczotą,
Astjanaksem, bezwiedną jutrzejszą sierotą!
I przytomna rozłące, słysząca to samo,
Ach, któraż dzisiaj brama, nie jest Skajską bramą!
Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/66
This page has been validated.
62