Nad całą ziemią polską sprzecznych haseł głosy
Przeciągają, mkną chmury, jak kiry, jak krepy
I przelatują ciemne, ważące się losy.
A w dole, depcąc pola zamienione w stepy,
Dwie ławy wojsk, zwróconych przeciw sobie czoły.
Jako ruchome ściany, przesuwa Bój ślepy.
Jako dwa gór łańcuchy, dwa wrogie żywioły
Prą wprzód, to się cofają wstecz z chwilowych stanic;
Jak dwa zjeżone kolców stalą ostrokoły,
Jak płoty, w swym uporze nie baczące na nic,
Grodzą ziemię obręczą swych ciał i oręża,
Szukając bez wytchnienia swej Ojczyźnie granic.
I gdy na siebie godzą piersią w pierś, mąż w męża,
Ojczyzna, zda się, kurczy, jako serce w bolu,
Do przestrzeni, ich trupem zasłanej, się zwęża.
Bo brat zabija brata na rodzinnem polu,
W bliźnie łona kieruje cios żelaznych cierni,
Wśród wspólnych zagród, które goreją w okolu.