Strzeżcie grobów, świeże darnie!
Bo już pochód falą garnie
Opóźnionych z sobą niesie...
Droga polem — postój w lesie,
Droga lasem — postój w polu,
Ranek w męce, wieczór w bolu,
Dzień jednaki, noc jednaka.
Jaw nędzarza, sen żebraka.
Aż na jednym, zwykłym, zda się,
Takim, jak codzień, popasie,
W czas pochmurny, czczy i ckliwy,
Dziw się zdarza, dziw nad dziwy...
Rozłożyli się obozem,
Ten na wozie, ów pod wozem.
Ktoś gotuje wodę w garku,
Tu na chróstu mdłym ogarku
— Ten na gołą ległszy ziemię,
Inny w kucki — wszystko drzemie..
Niebo, jako niebo w kole,
Pole, jako zwykle pole.
Las, jak las w zmierzch mgłą owiany,
Żadnej od dni długich zmiany,
Jako inne, okolica...
Wtem głos szepnie: „Tu granica,
Polski kres“... i wzdychy biegą...
Wtedy nagle coś strasznego
Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/94
This page has been validated.
90