Stało się!... W tej samej chwili,
Jak gdy życie się przesili,
Płacz ogromny łkaniem dzikiem
Buchnął w niebo jednym rykiem,
Który piersi rwie w kawały,
Piersi twarde, jako skały,
Dusze targa w szmaty na nic.
Szloch bez kresu, jęk bez granic,
Którym stali się w swej piersi
Ojczyznę całą szersi...
Wtedy starce, którzy czuli,
Że śmiertelnej czas koszuli
Bliski, dni ich policzone,
By im wrócić w swoją stronę:
Zogromniali dusz powagą,
Na tę ziemię nagą, nago.
Podniosłością chwili zbladli.
Jak do trumny, wznak się kładli,
Niby biali Święci Pańscy,
Lub bogowie prasłowiańscy —
To surowe, chmurne plemię,
Co za pokarm jadło ziemię —
I w darń sępie palce parli,
By tam umrzeć — i tam marli!
Ci nazajutrz, co szli dalej.
Szli... Los twardy, mus ze stali...
Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/95
This page has been validated.
91