Inaczej? Co? Gdzie? Kiedy? Jak tajemne sidła,
Pochwyciła mnie myśl ta w zdradzieckie powrósła —
A gdym rano się zbudził, ziemia mi obrzydła!
Jakby ją noc powiewem trującym omusła,
Wszystko zbladło, przywiędło, codzienne i stare...
I radość mą zwarzyły czarne smutku gusła.
Nie poznawałem zwierząt i one niewiarę
Poczuły do mnie trwożną i uciekły w lasy
I kwiaty się stuliły, jakby czując marę.
A ja siedząc nad wodą, nie bacząc dnia krasy,
Płakałem. I bezbrzeże jakieś mi się śniło,
Huk gromów, błyskawice i mgławic zapasy.
Chodziłem niby błędny. Każdą moją żyłą
Targało jakieś tajne wspomnienie odwieczne,
Tęsknota k‘temu, kiedy mnie i nic nie było.
I wzniósłszy rękę, światło przekląłem słoneczne,
Nazwałem złudą ziemię i morze i życie,
Kopnąwszy je, jak próchno już bezużyteczne.
Czarny pług gniewu orał serce moje skrycie,
Ziemia była mym oczom nikczemna i mała
I widziałem już jeno w niej popiół i gnicie.
Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/132
This page has been proofread.
128