Page:Trybuna (1906) nr 3.djvu/23

This page has not been proofread.

jak można nie uznać wszechzjadającego centralizmu? — ile że to państwo centralistyczne jest nieodłącznem od demokracyi; żądać Polski, autonomicznej, federacyjnej niezależnej, wszystko jedno wreszcie jakiej, ale wogóle Polski, swoich praw w swoim kraju, swojej polityki, wszystkiego co własne, co z głębi dusz, z natury człowieka wypływa, a nie tylko tego, co przyniesione, naśladowane, nauczone, doktrynerskie: to jest wedle S. D. niczem innem, tylko kontrrewolucyą, reakcyą itd.
 W tem jest naturalnie najsilniejsza usługa, najcenniejszy dar, jakim można było naszą reakcyę obdzielić. Tacy przeciwnicy — przy wyborach nie zaszkodzą. O ich wybór niema się co obawiać, bo przecież członków powszechno-rosyjskiej partyi, i przeciwników politycznej autonomii polskiej kraj nasz, żaden jego kąt, nie wybierze. A jako nieszkodliwi wrogowie — jakże są reakcyi przyjemni! Tem samem, że są przeciw reakcyi, przeciw narodowi jednocześnie, powiększają ów ukochany mrok umysłów, zamęt pojęć: czynią reakcyę — narodem. Poprostu »kościół narodowy«, jak mówi p. Sienkiewicz. Co za heretyckie, nieostrożne słowo! Zwycięzcy, tryumfatorzy, panowie kościoła narodowego pełni są łaski, dobroduszności. I owszem, zapraszają kwapiące się do jednego gmachu podstronnictwa. Hasło: Naród. Parol: Polska. To tak łatwo, jednocześnie tak pięknie. Można mówić wierszem:

O matko Polsko! Jak dawno nie grzmiało
Na twoich polach takie dumne hasło,
Jak dawno ludziom na ziemi nie dniało
Krwawo, i słońce na szablach nie gasło!

Wiersze nic nie kosztują. Patryotyzmu wdzięcznem słówkiem i ślicznym kolorkiem — ile chcieć. Krzyczeli: Polska! Polska, można jeszcze wyrzec z poetą, ale tych starych, patryotycznych oni się nie boją: wszak żaden głos płomienny nie wstanie — na to liczą — i nie zapyta nietylko jaka Polska? nie zapyta nawet: czy aby naprawdę Polska? Któż bowiem może powziąć wątpliwości wobec magicznej mocy słowa? W żadnym razie nie ci wszyscy, przychodzący do zwartego kółka, »lojalni wobec Ojczyzny«. To wyrażenie jest też nowem proroctwem, pochodzi od kronikarza Biblioteki Warszawskiej. Co za posiew nowy, jakie żniwo sił! Niktby się przecież wcześniej tego nie domyślił: ani dziadzio Krasicki na to nie wpadł, że zamiast o świętej miłości można zgodnie z rymem, rytmem powiedzieć coś nie coś o lojalności; podwójna bowiem ztąd korzyść: aniby Słowacki nie orzekł — po 1831-ym, że »to najlepsza z Krasickiego bajek«, aniby dziś nikt nie śmiał — wobec narodowych demokratów. I Kościuszko o lojalności nic nie wiedział: i szewc Kiliński; i Berka Josielowicza nie spytano ani w Warszawie, ani pod Kockiem, nim śmiercią rycerza legł: czyś ty aby lojalny? Ani ci wszyscy,