Słownik geograficzny Królestwa Polskiego/Tom I/Chocim
[ 598 ]Chocim, dobra w pow. tureckim, gm. Tokary, paraf. Goszczanów, o 35 w. od Kalisza, o 19 w. od Turku, o 7 w. od Dobry, o 20 w. od Morawina, o 72 w. od Kutna, o 8 w. od rz. Warty. Rozległość w ogole morg. n. p. 3420; w tem ziemi ornej dworskiej m. 1140, łąk 240 m., lasu 1200 m., ogrodów, pastwisk i dróg 300 m. Włościanie uwłaszczeni w r. 1864 mają osad 122, posiadających ziemi 540 morg. Dobra te składają się z folw. Chocim, Nowogród i Olesiec lub Wielgopole, oraz z wsi Kaszew, Ziemięcin i Okręglica. Ludność ogólna wynosi głów około 1000. Chocim w począt. XVII w. był własnością Wojciecha z Sienna Sulmowskiego, potem po kądzieli przechodził na rodziny Korycińskich, Pokrzywnickich, Gomolińskich, Czarneckich a w r. 1836 został kupiony przez Józefa Zaborowskiego z Zaborowa i w posiadaniu tej rodziny po mieczu dotąd pozostaje. Ma ładną owczarnię Rambouillet-Negretti, a także owczarnię zarodową Rambouilletów i stadninę koni. Gorzelnia na 50 korcy zacieru dziennie. Wiatrak o 3 gankach. Gospodarstwo od lat 30 płodozmienne 10-polowe. Stawów 8, gospodarstwo rybne. Las podzielony na poręby; kolej 100-letnia. Zagaje z własnych szkółek, dębowe, modrzewiowe, brzozowe, sosnowe, świerkowe. O kurhanach i mogiłach dawnych, będących na terrytoryum tych dóbr, ob. Kaszew i Ziemięcin. Wś Chocim ma osad włośc. 14, gruntu m. 8; wś Okrąglica osad 26, gruntu m. 91; wś Ziemięcin osad 54, gruntu m. 160; wś Kaszew osad 28, gruntu m. 152. R. 1827 Ch. liczył 23 dm., 115 mk. A. Pal. i M. Tr.
Chocim, po turecku Chutin, po rossyjsku Chotin, miasto pow. i twierdza w Bessarabii, naprzeciw miasteczka Żwańca i dawnej granicy polskiej, o trzy mile od Kamieńca podolskiego, o 1519 w. od Petersburga, o 269 od Kiszyniewa, na prawym brzegu Dniestru, obecnie ma 19400 mieszkańców, cztery cerkwie, trzy fabryki świec i fabrykę fajek glinianych. Ma też stacyą poczt. i stacyą telegraficzą międzynarodową. Parafia katol. dek. bessarabskiego w Ch. liczy dusz 2136. Kościół pod wezw. św. Mikołaja bisk. został wzniesiony 1863 r. kosztem parafian. Jestto jedyna parafia katolicka w całym powiecie, który zajmuje 3502 w. kw. rozl. Chocim należal niegdyś do Turcyi i jako twierdza graniczna, ważnem był zawsze stanowiskiem w wojnach Polski przeciw muzułmanom. Turcy umocnili go znakomicie w r. 1718, przy pomocy inżenierów francuzkich; pomimo to, po dwakroć przez Rossyan, w latach 1739 i 1769, a przez Austryaków w r. 1788 zdobyty, Turkom zwrócony został. Na mocy traktatu w Bukareście 1812 roku, wraz z całą Bessarabią, ostatecznie został Rossyi ustąpionym. W środkowej fortecy znajduje się cytadela: ściany jej na zewnątrz ozdobione są krzyżami z cegły czerwonej. W niej znajdowała się cerkiew św. Mikołaja, podług podania przez księżnę grecką założona, następnie przez Turków na meczet zamieniona, dziś służy na skład efektów wojskowych. Sławna tu jest studnia na 33 sążni głęboka i wodociągi z czasów tureckich, dostarczające wody czystej. Chocim zasłynął w dziejach naszych dwoma pamiętnemi zwycięztwami: za Zygmunta III w r. 1621 i w 52 lat za Michała Korybuta w r. 1673. Sułtan Osman, rozgniewany napadami Kozaków, wypowiedział wojnę Polsce w tej nadziei, że gdy rozgromi przewagą sił swoich chorągwie nasze, dalszy podbój Europy łatwo mu przyjdzie. Zygmunt III po złożonym sejmie 1620 r. przeznaczył na wodza mającego się zebrać wojska, sławnego zwycięzcę Szwedów pod Kirchholmem, sędziwego Jana Karola Chodkiewicza. Rozesłał król posłów, wzywając monarchów [ 599 ]chrześciańskich o pomoc; wszyscy wymówili się różnemi pozorami; papież ówczesny przysłał swoje błogosławieństwo i oświadczył, ze jeżeli Polacy zwyciężą, poleci dzień ten święcić w kościele katolickim. Chodkiewicz wezwał w pomoc Lubomirskiego z wojskiem koronnem. Gdy się zebrały szczupłe hufce, ruszono ku Dniestrowi, postanowiono przejść tę rzekę i stanąć pod Chocimem w warownym obozie. Dnia 16 sierpnia po ułożonym moście przeszły wszystkie chorągie, i zastały miasto Chocim puste, bo wszyscy mieszkańcy, widząc na jak krwawą zanosi się walkę, opuścili je śpiesznie. Dogodne wybrał miejsce Chodkiewicz na swój obóz dla okopów, i dobre na stoczenie bitwy. Z jednej strony otaczały je skaliste Dniestru brzegi z padołami i wzgórkami, z drugiej krzewiny i lasy, pełne dróg krętych i wąwozów zatoczystych, zdatnych do zasadzek. Środkiem ciągnęła się równina, sposobna do zwabienia pohańców i starcia się z nimi, nie tak atoli obszerna, aby nieprzyjaciel mógł użyć całej przewagi sił swoich. Tył obozu zasłaniał zamek na wysokiej i przerywanej skale zbudowany, o której krawędzie Dniestr w półkole rozbijał swoje fale. Tu stanąl Chodkiewicz z Litwą, przy boku jego były dwie cerkwie ruskie; bliższą drewnianą zajął Denhoff z piechotą i tu się oszańcował; przy murowanej stanął Kochanowski ze swojemi regimentami; przedział pomiędzy nimi zapełniała niemiecka piechota. Plac pozostały ciągnący się ku Dniestrowi zostawiony stanowisku Rusinowskiego z Lissowczykami i Zaporożców. Na prawem skrzydle osadził wojska koronne hetman polny Lubomirski; środek zostawiony dla pulków z królewiczem Władysławem przybyć mających. Po drugim brzegu Dniestru usypany wał z przekopem przy moście i osadzony silnie dla utrzymania z Podolem komunikacyi. W szystkie miejsca na przykopach uzbrojono w gęste czaty i armaty. Chodkiewicz kazał otrąbić prawo wojenne; subordynacya tak ściśle była zachowaną, że gdy jeden z ochotników, rotmistrza wysyłającego go na czatę nie usłuchał, mówiąc, że pola tylko powinien pilnować, zaraz go ściąć kazano. Przykład ten surowy utrzymał wszystkich w karności i posłuszeństwie. Wieść o ogromnych siłach tureckich nadbiegła do obozu; gdy usłyszał o tem wódz sędziwy, pochwyciwszy rękojeść szabli zawołał: „Ta ich policzy.“ Starawolski pisze, że gdy się rycerstwo frasowało, jakoby wojna długo trwać miała, pocieszał ich Chodkiewicz temi słowy: „Nie bójcie się; skończym ją prędzej niż słoninę waszą zjecie.“ Osman wyruszył 10 czerwca ze Stambułu pośpiesznie, wrzący gniewem, za śmiałe napady Kozaków, którzy na czajkach około Białogrodu, gdzie się ściągała ciężka artylerya, rozgromili Turków lub wysiekli. Uderzyli na Stambuł, zburzyli wieżę Jedykułę, a wracając Dunajem aż pod Galacz, srogie zadali Turkom klęski. Sułtan stanął na czele wojska wynoszącego 300,000, oprócz 100,000 Tatarów, z 260 działami polowemi, nie licząc burzących. Cztery słonie dźwigały namioty cesarskie, 10,000 wielbłądów z bagażami i żywnością, przy każdym z nich na siodle była kopia z proporcem, co dawało pozór jeszcze większego wojska. Zastępy murzynów w turbanach pierwszy raz się ukazały rycerstwu naszemu. Zbliżała się ta ogromna potęga pohańców powoli; z drugiej strony do naszego obozu ściągały posiłki panów i szlachty. Nadciągnęli i oczekiwani kozacy, szablą sobie utorowawszy drogę przez gęste zastępy Tatarów, zajęli wyznaczone stanowisko, pod wodzą dzielnego Piotra Konaszewicza, zwanego Sahajdacznym. Wojsko polskie przeliczone liczyło 30,000 i 30,000 Zaporożców, z któremi Chodkiewicz na 400,000 Turków oczekiwał. Dnia 2 września wielki tuman zapowiadał zbliżanie się Osmana z potężną armią, a wkrótce całe pole i wzgórki zabielały namiotami, między któremi trzy okazałe świetnie się odznaczały. Cesarski czerwony, w pośrodku taboru nad samym Dniestrem, więcej do pysznego pałacu niż namiotu miał podobieństwo; pełno w nim było sal, pokojów drogiemi kobiercami obitych i wysłanych. Baszowie przesadzali się w swoich. Całe to płócienne miasto jaśniało utkwionemi po wierzchołkach gałkami pozłocistemi, albo proporcami i chorągwiami różnych kolorów; przed namiotem sułtana stały owe cztery słonie, co przydźwigały jego namioty, z zawieszonemi na grzbietach dzwonami, dla dawania znaku do poruszeń wojskom. Zbudowano obok wysoką wieżę, aby z niej sułtan mógł patrzeć na obroty swoich w czasie harców i bitew, gdy sam w nich nie brał udziału. U straży tego namiotu stanęli w gęstych zastępach najbitniejsi z całego wojska janczary i spahy. Widok tego ogromu zbrojnych mógł zastraszyć każdego, ale nie rycerstwo polskie i mężnego ich wodza. Gorącą przemową zagrzał ich do walki krwawej, w obronie wiary świętej i miłej ojczyzny. Na wrzawę pohańców i głośne ich dzwony, odpowiedzieli wojownicy nasi pieśnią „Boga rodzica.“ Po kilku walkach morderczych, 3 września przybył królewicz Władyslaw, a we trzy dni i jego pułki. Dotknięty febrą nie brał żadnego udziału w całej wyprawie, przykuty do łoża; chociaż później sławy niemałej używał za te krwawe prace rycerstwa i wodzów Chodkiewicza i Lubomirskiego. Walka nie ustawała ciągła. Osman po doznawanych klęskach, występował z coraz nowemi zastępami, uderzając na obóz polski, który stał jak mur żelazny, niewzruszony [ 600 ]żadnym ciosem. Szczegóły tych bitew gorących, bohaterskich poświęceń, osobną księgę stanowić mogą, dla tego nie możemy ich tu powtarzać. Dość powiedzieć, źe nieraz w stanowczej chwili sędziwy Chodkiewicz sam prowadził do boju chorągie swoje i zwycięzkim pogromem rzucał postrach na pohańców. Dumny Osman, poniósłszy wielką klęskę, po gniewie i wściekłości napełniał wspaniały namiot wrzaskliwym płaczem. Chodkiewicz, starością, trudami i chorobą złamany, po ostatni raz zsiadł z konia i zaległ łoże boleści. Schorzałego bohatera złożono na wóz i przewieziono do zamku chocimskiego; mężne rycerstwo cisnęło się do niego, zawodząc rzewliwym płaczem. Tu złożył dnia 23 września buławę z władzą najwyższego hetmaństwa w ręce Lubomirskiego i Bogu duszę oddał. Ukrywano śmierć Chodkiewicza jeszcze, gdy Turcy 28 września straszny szturm przypuścili, i walka mordercza od świtu do zachodu słońca trwała, ale odparci z ogromną stratą zostali. Te klęski, głód w obozie tureckim i zimno, zmusiły sułtana Osmana do zawarcia pokoju, którego i Polacy życzyli sobie, bo brak amunicyi czuć się dawał, gdy zostawała jedna tylko beczka prochu. Stanisław Żurawiński, kasztelan bełzki, i Jakób Sobieski, wojewodzic lubelski (ojciec króla Jana III), wysadzeni jako komisarze Rzeczypospolitej, podpisali warunki pokoju d. 9 października 1621 roku. Główne warunki były: przymierze zaczepne i odporne; Kozacy powstrzymani od napadu granic tureckich być mają, jak nawzajem Tatarzy; granice stale oznaczone zostaną; na hospodarów wołoskich wybierani będą ludzie baczni i spokojni, którzyby z dawnych wieków królowi polskiemu i Rzeczypospolitej winną oddawali powolność; Chocim zwrócony być ma hospodarom wołoskim; pokój wieczny. — W tych samych miejscach za panowania Michała Korybuta w r. 1673, marszałek i hetman wielki koronny Jan Sobieski odniósł pamiętne zwycięztwo. Dziewiątego listopada stanął z chorągwiami swemi pod warownym obozem tureckim, w którym zawarło się przeszło 30,000 turków, wybór walecznych pohańców. Równo z brzaskiem dnia generał artyleryi Kącki rozpoczął ogień armatni. Książę Dymitr Wiśniowiecki, hetman polny, dowodził prawem skrzydłem, środek trzymał Jabłonowski, wojewoda ruski, lewe skrzydło wiedli hetmani litewscy, piechotę pod same poprowadzili okopy, a konnicę na otwartsze pole. Hetman wielki Sobieski, pierwszy raz i ostatni zsiadłszy z konia, wiódł pieszo z szablą w ręku piechotę. Wprowadziwszy piechotę na okopy, sam dosiadł konia. Długo wahało się zwycięztwo, bo Turcy dzielnie dotrzymywali pola; cały dzień ten trwała zawzięta walka i zdobyto część tylko wałów. Zachód słońca przerwał bitwę. Wiatr mroźny z deszczem i śniegiem bił noc całą na wojsko stojące w szyku pod bronią. Nazajutrz skoro świt, w dzień św. Marcina, rozpoczęto nanowo walkę. Piechota resztę wałów, jakkolwiek z wielką stratą, zdobyła i zrobiła przystęp otwarty dla jazdy. Czekał na to tylko wojewoda Jabłonowski, w 15 chorągwi husarskich wjechał na czele, a dawnym zwyczajem kazawszy złożyć kopie w pół ucha końskiego, skoczył z kopyta na zbite i nieprzełamane dotąd szeregi janczarów. Janczary zasłonili się ostrokołami, ale przesadziły je dzielne rumaki hussaryi. Dotrzymywali pola, dopóki o ich pierś nie zaczęły się kruszyć kopie, których trzask odbijał jakoby grzmot bliski. Hussejn, wódz turecki, pierwszy zemknął; Kijaja, dowódzca janczarów, wskroś w gardło przeszyty kopią i Janisz basza, w piersi ugodzony, zginęli. Padł popłoch na Turków; złamani w ucieczce szukali ocalenia i ginęli w ogólnej już nie bitwie, ale rzezi. Zdobyto obóz cały i bogate łupy. Hetman Sobieski, w namiocie, na papierze i piórem Hussejna, doniósł o zwycięztwie świetnem podkanclerzemu koronnemu. Król Michał Wiśniowiecki już nie żył. Pogrom ten Turków dał koronę Sobieskiemu. Dwa zwycięztwa pod Chocimem były to walki krzyża z pohańcami, cywilizacyi z barbarzyństwem, które podkopały potęgę bisurmańską, a tej ostatni cios zadał tenże sam bohater w dziesięć lat później, w pamiętnej odsieczy Wiednia. Chodkiewicz, Lubomirski i Sobieski: oto bohaterowie chrześciańscy, którzy ocalili Europę od przewagi księżyca. Wyprawę pierwszą chocimską zachowały liczne Dyaryusze, jak Jakóba Sobieskiego i w. i. Naruszewicz w życiu J. K. Chodkiewicza szczegółowo opisał tę walkę krwawą. Wypadek ten znakomity był treścią i utworów poetycznych. Ignacy Krasicki napisał poemat p. n. „Wojna chocimska,“ a w r. 1850 ukazał się prawdziwy poemat bohaterski w X częściach, pod tymże napisem, Wacława Potockiego (Dopełniono z Encykl. Orgelbranda).
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |