Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/XXVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 145 ]
XXVI.

 Nazajutrz z rana Rajmund Schloss rozpoczął poszukiwania.
 Udał się najprzód do szpitala Miłosierdzia, a gdyby się tam nic niedowiedział, pójść postanowił do drugiego.
 Punktualnie o dziewiątej, zadzwonił do bramy szpitalnej przy ulicy Lacepède.
 — Czego pan sobie życzysz? — zapytał odźwierny.
 — Chcę pomówić z dyrektorem.
 — Pierwsze drzwi po lewej, w podwórzu.
 Stosownie do otrzymanego objaśnienia, Schloss zapukał do drzwi, po nad któremi widniał napis wyryty dużemi literami:

DYREKCYA.

 — Wejść proszę! — odpowiedział głos jakiś z wewnątrz.
 Przestąpiwszy próg, nasz Lotaryńczyk znalazł się wobec czterdziestoletniego mężczyzny o regularnych rysach twarzy, którego oblicze znamionowała dobroć i intelligencya.
 Ow mężczyzna, siedzący przed biurkiem na fotelu, był to dyrektor.
 — Co pana do mnie sprowadza? — zapytał przybyłego.
 Oświadczywszy, że przychodzi w imieniu księdza d’Areynes, wikarego z parafii świętego Ambrożego, Rajmund w krótkości opowiedział cel swojej wizyty, prosząc o objaśnienie, czyli w szpitalu Miłosierdzia nie znajduje się ra[ 146 ]niona kobieta, przyniesiona przed pięcioma miesiącami z ambulansu przy ulicy Servan.
 — Racz pan spocząć i zaczekaj chwilę — odrzekł zarządzający. — Mój sekretarz odpowie panu na to zapytanie.
 To mówiąc zadzwonił, a wkrótce wspomniony urzędnik ukazał się we drzwiach.
 — Panie Karolu, poszukaj proszę w księgach — mówił dyrektor — czyli pomiędzy ranionemi kobietami przeniesionemi tu z ambulansu przy ulicy Servan, nieznajduje się je dna nazwiskiem Joanna Rivat?
 — Joanna Rivat?-powtórzył sekretarz.
 — Tak.
 — Nazwisko tej ranionej? Joanna Rivat.
 — Jest to nazwisko całkiem mi nieznane.
 — Może cię pamięć zawodzi? Przejrzyj szczegółowo księgi przyjętych chorych do naszego szpitala i przyjdź mnie powiadomić o skutku swych poszukiwań.
 Sekretarz wyszedł spełnić polecenie. — Znasz pan osobiście tę Joannę Rivat? — pytał dyrektor Rajmunda.
 — Znam, panie.
 — A zatem, gdyby obecne poszukiwania okazały się bezowocnemi, mógłbyś poznać tę kobietę, jeżeli ona żyje i jeżeli dotąd, pozostając w naszym szpitalu, znajduje się w stanie w jakim niemoże dać o sobie żadnych wyjaśnień?
 — Poznałbym ją natychmiast — odparł Schloss.
 — To dobrze.
 We drzwiach ukazał się sekretarz.
 — Panie dyrektorze — rzekł — byłem pewien tego o czem mówiłem. Pamięć mnie nigdy nie zawodzi. Z pomiędzy dwudziestu ranionych kobiet, zapisanych u nas pod rubryką „Nieznanych“ pięć tylko było wstanie odpowiedzieć na zadawane im zapytania. Oto ich nazwiska. Joanna Rivat nie znajduje się między niemi. Osiem z nich zmarło, przed udzieleniem objaśnień o sobie.—
 — Pozostaje więc jeszcze siedem ranionych „Nieznanych“ na sali Trousseau?
 — Tak panie.
 — Dobrze! Dziękuję.
[ 147 ] Sekretarz ukłoniwszy się, wyszedł.
 Dyrektor wstał, a zwróciwszy się do Rajmunda.
 — Pójdziemy razem — rzek — odwiedzić te siedem chorych „Nieznanych“ jakie znajdują się u nas. Mam nadzieję, że pan odszukasz pomiędzy niemi osobę, którą się tak interesuje ksiądz d’Areynes. Chciej pan pójść za mną.
 Siostry świętego Wincentego à Paulo, pełniły tu obowiązki infirmerek.
 Do jednej z nich zwrócił się dyrektor o wskazanie sobie łóżek pomienionych siedmiu kobiet.
 — Właśnie ordynujący doktór ukończył swoją wizytę.
 Pomimo rannej godziny, wszystko tu było w porządku.
 Siostra miłosierdzia, zaczęła iść od prawej strony, szeregiem łóżek i zatrzymała się przed jednym z tychże noszącym na blaszanej tabliczce numer 4.
 — Oto jedna z tych siedmiu, „Nieznanych“ — rzekła do dyrektora.
 Rajmund pochylił się ku chorej, która leżąc z przymkniętemi oczyma, ciężko oddychała.
 — Biedna ta istota zaledwie dni kilka przeżyje — mówiła zakonnica. — Niema już dla niej ratunku.
 Schloss cofnął się.
 — To nie ona! — wyszepnął.
 Przeszli do łóżka pod 9 numerem.
 — I ta zgubiona! — wyrzekła infirmerka.
 Rajmund spojrzawszy bacznie na umierającą powtórzył:
 — To nie Joanna!
 Szli dalej.
 Zakonnica stanęła przed łóżkiem noszącym numer 16, wskazując leżącą na nim chorą, której głowa niknęła zupełnie pod opasującemi ją na krzyż płóciennemi bandażami.
 Była to kobieta piędziesięcioletnia.
 — Ta tu — zaczęła infirmerk — ma szczękę zgruchotaną odłamem kartacza. Nie jest wstanie słowa przemówić, nie umie czytać ni pisać.
 Schloss, spojrzawszy szybko na ranioną, przeniósł wzrok na łóżko obok stojące, a oznaczone 17 numerem.
 Drgnął nagle.
 Poznał bladą twarz Joanny Rivat, tak bladą, iż nieodróżniała się białością od poduszek, na których spoczywała [ 148 ] Młoda kobieta spała..
 — To ona panie dyrektorze! — zawołał z radością — Joanna Rivat!... ta, której szukam właśnie. I pochyliwszy się nad poduszką chorej, zawołał dwukrotnie:
 — Joanno!... Joanno!...
 Chora otworzyła oczy, a uniósłszy się na łóżku, rzuciła w około siebie szklistem bez wyrazu spojrzeniem.
 — Joanno! — powtórzył Schloss raz trzeci — przyjaciel przychodzi do ciebie ze strony wikarego, księdza d’Areynes.
 Nieruchome, przygasłe spojrzenie młodej kobiety, nie zmieniło się wcale.
 — Ta biedna istota nie odpowie panu — ozwała się siostra Miłosierdzia.
 — A jednak mnie usłyszała? Słyszy, ale nie rozumie.
 — Dla czego, siostro?
 — Ponieważ ta straszna rana pozostawiwszy życie ciału, zabiła w niej rozum! Ona jest obłąkaną!
 — Obłąkaną?!... Joanna Rivat obłąkana?!...
 — Odłam kartacza zraniwszy ją w głowę, przedziurawił czaszkę.
 — Ach! nieszczęśliwa!
 — Była poddawaną dwukrotnie operacyi — mówiła dalej zakonnica. — Przez długi czas, obawialiśmy się o jej życie. Nastąpiło wreszcie uzdrowienie, lecz rozum niepowrócil! Panie dyrektorze — dodała zakonnica — odebrałeś pan zapewne dziś rano raport ordynującego chirurga na tej sali? Žąda on, ażeby chora z pod 17-go numeru, przeniesioną została do domu obłąkanych.
 — Otrzymałem ten raport w rzeczy samej — odparł dyrektor — i dziś go prześlę Zarządowi Przytułków. publicznych.
 Rajmund słuchał tych objaśnień ze ściśnionem sercem, wzrokiem napełnionym łzami!
 — Niema więc żadnej nadziei wyleczenia tej obłąkanej? — zapytał.
 — Niema! potrzebaby chyba na to było cudu! tak twierdzi chirurg. Gdy jednak ta biedna kobieta umieszczoną zostanie w domu obłąkanych, otoczona staraniem i nau[ 149 ]ką specjalisty, kto wie, czy przy pomocy Bożej ten cud się nie spełni?
 — Jak ona prędko odesłaną zostanie?
 — Nie prędzej, jak za pięć lub sześć dni odparł dyrektor. Musimy uzyskać zezwolenie Rady zarządzającej publicznemi przytułkami, ona nam wskaże, gdzie chorą umieścić należy.
 — Wolno nam jednak będzie znać nazwę tego Przytułku? — zagadnął Rajmund.
 — Ma się rozumieć! Pozwól pan wszakże zapytać, czy jesteś pewien, że ta kobieta nazywa się Joanna Rivat?
 — Och! co do tego, nie mylę się, panie. Mimo zmienionych rysów twarzy i wyrytych na nich śladów cierpienia, poznałem ją natychmiast. Mylić się niemogę! Tak, to Joanna... Joanna Rivat!... Zresztą ksiądz d’Areynes zna ją dobrze, skoro tu przyjdzie jeśli pan pozwolisz, potwierdzi moje zeznanie.
 — Byłoby to, w rzeczy samej, bardzo pożądanem — odparł zarządzający. Dwa potwierdzenia mają więcej wartości niż jedno, mimo to wierzymy na teraz pańskiemu. Zechciej, moja siostro, zapisać w rubryce nazwisk Joannę Rivat i staraj się powiadomić o tem Wydział przyjmujący chorych.
 Rajmund zbliżył się powtórnie do łózka obłąkanej i ujął jedną z jej rąk, spoczywających na kołdrze.
 — Joanno! — zawołał, pragnąc obudzić wspomnienia w tym zamąconym umyśle. — Czy przypominasz sobie wojnę?
 Chora lekko się uśmiechnęła.
 — Przypominasz sobie? — powtórzył Rajmund.
 — Ach! niebo tak wysoko? Gdybyż tam wejść można? — odpowiedziała łagodnym bez dźwięku głosem.
 — Schloss opuścił zwolna ujętą jej rękę.
 — Skończona! — wyrzekł łzawo. — Nie rozumie! Sieroca dola! — dodał — ciężka dola tej nieszczęśliwej! Jestem na pańskie rozkazy — wyrzekł po chwili, zwracając się do dyrektora szpitala.
 — Prosiłbym o niektóre objaśnienia-odpowiedział tenże — dla uzupełnienia deklaracyi w rozpoznaniu tożsamości tej chorej. Racz pan pójść zemną do mego gabinetu.
 Wyszli obadwa, pożegnawszy siostrę Miłosierdzia, [ 150 ]a Joanna, złożywszy na poduszkach swą głowę zbolałą, poszeptywała:
 — Ach! jak wysoko to niebo!... Jakże daleko do nieba!...
 Rajmund Schloss złożył niektóre objaśnienia co do osoby Joanny Rivat, pozostawiając księdzu d’Areynes bardziej ważne szczegóły i odszedł, dziękując dyrektorowi za jego uprzejme przyjęcie.
 Do innego szpitala chodzić już nie potrzebował.
 Przed powrotem do wikarego, postanowił pójść do merostwa jedenastego okręgu, ażeby się przekonać, czy dwie bliźniaczki Joanny Rivat zapisanemi zostały w księgach ludności.
 I tu zarówno wystarczyło wymienie nazwiska księdza d’Areynes, ażeby go załatwiono przed innemi interesantami.
 Naczelnik biura, przeszukał osobiście rejestra pod wskazaną datą przez Rajmunda.
 Poszukiwania daremnemi się okazały.
 W dniu 24 do 28 Maja, zapisywane były tylko dzieci płci męzkiej.
 Dwudziestego ósmego, zapisano dwoje płci żeńskiej Córkę Gilberta Rollin i Henryki d’Areynes, oraz drugą małą dziewczynkę znalezioną na ulicy la Roquette, której rodzice byli nieznani.
 Zeznania o tej drugiej złożyli, Juljan Servaize i Merlin.
 W dawniejszych datach, nieznajdowały się żadne siostry bliźniaczki.
 Rajmund Schloss, wyszedłszy z merostwa, wrócił na ulice Pepincourt.
 Wikary nie spodziewał się ujrzeć go tak prędko z powrotem.
 — I cóż? — zapytał.
 — Odnalazłem Joannę rzekł smutno Lotaryńczyk — ale lepiej może byłoby, gdybym jej żywą nie odnalazł!
 — Przestraszasz mnie Rajmundzie! Cóż jej się stało?
 — Nieszczęście nad śmierć straszniejsze!
 — Cóż takiego?
 — Joanna jest obłąkana!
 — Ach! biedna kobieta! — zawołał z przerażeniem ksiądz Raul.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false