Modlitewnik/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Modlitewnik
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Download as: Download as ePub Download as PDF Download as MOBI Cały tom VI
Download as: Pobierz Cały tom VI jako ePub Pobierz Cały tom VI jako PDF Pobierz Cały tom VI jako MOBI
Indeks stron
[ 102 ]
MODLITEWNIK.
──────

MODLITWA ZA UMARŁYCH.
────

 O Panie! jako ja żyję i cierpię, oni żyli i cierpieli i przeminęli, jako ja przeminę.
 O Panie! wzrosłam wśród nich, nie pojmowałam niegdyś, co to jest być bez nich, a dziś już nie pojmuję, co to jest być z niemi. Gdzie oni są, o Panie?
 Czasem w głosach słyszanych zda mi się, że ich głos się odzywa — czasem w nocy strach mnie przejmie; patrzę naokoło, jak gdyby oni stali blizko — i minie chwila i niema nikogo!
 O! Daj im odpoczynek na łonie Twojem, o Panie. — Oni w czasie grzeszyli, a teraz klęczą u stóp Twoich w Wieczności.
 Tyś miłością jedyną, Tyś Ojcem ich, Tyś Ojcem naszym — poczęliśmy się w tchnieniu miłości Twojej, żyjemy w niej, oh! żyć w niej będziem na wieki. Ty się w miłosierdziu kochasz, o Panie!
 A im krótkie dni były pełne utrapienia — przyszli na te padoły, nie pamiętając, skąd idą, nie wiedząc, gdzie pójdą, ufając tylko Imieniowi Twemu — w nieszczęściu wzdychali do Ciebie!
 Daruj, o, daruj im, Panie! Złe ich otaczało, ale nie było w ich sercach. — Jeśli zwątpili kiedy o Tobie, to im męką było. — Jeśli doznali rozkoszy, to im męką było. Jeśli nadzieję swoją położyli w ziemskich celach i uciechach, to im męką było — i na każden ich uśmiech sto łez spłynęło, o Panie!
[ 103 ] Z przejrzenia mądrości Twojej światło, które ich oświecało, było drżące i gubiące się w ciemnościach. Świat ten był dla nich zagadką i tajemnicą tajemnic. — Omackiem stąpali, a kiedy gdzie dotknęli się przelotnej chwały Twojej, czcili Ciebie i kochali łaski Twoje! Przebacz im, Panie!
 Jeśli dotąd za winy pracują zdaleka od Ciebie, pozbawieni niebieskich radości; jeśli dotąd nie rozerwana zasłona ich losów; jeśli wiedzą jeszcze, co to łzy i westchnienia: o, skróć chwile ich próby — a jako ja dzisiaj modlę się za nich, daj, Panie, by kiedyś ci, których zostawię na ziemi, modlili się za mnie. — Połącz mnie kiedyś, o Panie, z temi, których zaznałam i ukochałam na ziemi — byśmy razem żyli w Tobie na wieki wieków. — Amen.

──────

LITANIA.
────

 Gdybym straciła wszystkie ułudy i pociechy, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdyby ludzie, co mnie winni przywiązanie i opiekę, powstali na mnie, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdyby świat mnie odrzucił i szarpał, jeszczebym Tobie ufała, Panie!  Gdyby serca, którym zawierzyłam, mnie oszukały i zdradziły, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdybym przytułku w żadnej duszy znaleźć nie mogła, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdybyś spuścił na mnie złość ludzką i boleść serca i boleści ciała, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdyby dzieci moje zapomniały o miłości mojej, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdyby ci, których mieniłam szlachetnemi, spodlili się, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
[ 104 ] Gdybyś dom mi odjął i piękność i dobra moje ziemskie, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdybym żyć musiała samotna, opuszczona, bez dźwięku jednego wesela, bez słowa jednego litości, jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Gdybym konała bez ręki, coby mi ostatni raz moją ścisnęła — bez pożegnania niczyjego — jeszczebym Tobie ufała, Panie!
 Boś ty miłością pierwszą, Jedyną, najwyższą bo wszystkie miłości serc na ziemi są tylko strumykami, płynącymi od morza jasności Twojej, bo Ty mnie zbawisz, kiedy dni moje się przeliczą, i pocieszysz stroskany duch mój, któryś zesłał w to ciało moje na znikomą chwilę — bo Ty nie opuścisz dzieła rąk Twoich, myśli Twojej, córki Twojej, tu płaczącej i jęczącej ku tobie. — Amen.

──────

MODLITWA DO NAJŚWIĘTSZEJ PANNY.
────

 U stóp konającego, kiedy konający raz jeszcze obrócił się ku Tobie i rzekł: „Niewiasto“ — Maryo, Maryo, pękło serce Twoje!
 I od tej chwili ból nie ustał w duchu Twoim, aż po dniach wielu, po łzach wielu, o Maryo, Maryo, zstąpili po Ciebie Anieli! I wniebowstąpiłaś.
 Każda z niewiast płacze za Tobą, jak mąż każden krzyż swój nosi na podobieństwo Syna Twego.
 Każda z niewiast kocha, jako Ty kochałaś, i miłość Swoją przebitą, umierającą widzi, zostaje sama na ziemi i nie może umrzeć.
 Oni szczęśliwsi, oni na wzgórzach świata konają w obliczu ludzkości — a my w ciemnościach jęczymy na dole — i błogosławieństwa nasze tak ciche, że oni sami ich nie słyszą — bo łona nasze, co ich kochały i karmiły, rozdarły się przed czasem.
[ 105 ] Jako zwiędłe krzewy, porzucone jesteśmy.
 Głos nasz szczytów nie dochodzi krzyża.
 Jako ciało bez ducha niepamiętane jesteśmy!
 Boleść nasza wspomnianą nie bywa.
 Męki nasze lekkie jako cienie przed oczyma ludzi.
 I żyjem dłużej od nich pod ciężarem nieznośnym.
 Obwijamy ich ciała w powicie kolebki.
 Obwijamy ich ciała w całuny trumny.
 A oni witają nas płaczem, a oni żegnają nas twardem słowem.
 My błogosławim przychodzącym, a oni nas nie słyszą!
 O Ty, która cierpiałaś tyle, wejrzyj na mnie i módl się za mnie, za cierpiącą, do Syna Twego.
 Ty już zasiadłaś na tronie — Tyś wybraną była wśród wszystkich — Ty już nie cierpisz i nigdy już cierpieć nie będziesz.
 Przez wspomnienie męki Twojej, módl się za mnie!
 Przez to słowo „Niewiasta“, módl się za mnie!
 Przez tę noc, w której Syn Twój skonał, módl się za mnie!
 I jakoś wniebowstąpiła, daj, Maryo, Maryo, daj mi wniebowstąpić kiedyś z tamtej strony grobu!

──────

MODLITWA ZA DZIECI.
────

 O Panie, Panie, Tyś ukochał dzieci, Tyś im obiecał Królestwo Twoje, Tyś im pozwolił się dotykać szaty Twojej!
 O Panie! Serce dziecka umiera zwykle wśród zgryzot i doświadczeń życia — inne serce w piersiach ludzkich wyrasta.
 I to, co było Boskiem w pierwszem, nie bije już w drugiem.
[ 106 ] O Panie, dozwól, by córkom moim została się zawsze w oczach łza dziecinna i w duszy dziecinne szczęście!
 Uczyń je pięknem i, jako kwiaty na polu, które nic o swojej piękności nic wiedzą!
 Niechaj będą wdzięczne i mile, by źli nie odważyli się powstać na nie; by każdy, co spojrzy, odszedł zwyciężony ich prostotą!
 Daj im ognisko domowe lepsze, niż innym, by w jego świetle była pociecha ich duszom i ułuda ich oczom!
 Uchroń je od tęsknoty za tem, czego na ziemi nie znajdą nigdy! — Serca, które je pokochają na wiosnę ich lat, niech ich potem nie zostawią samo Wysłuchaj prośbę matki: każ Aniołom Swoim, by je strzegły — samotność ducha oddal od nich — niechaj nigdy nie umierają sercem, nim umrą ciałem!
 O Panie! daj im różę zbawienia bez palmy męczeństwa! — Daj im wieczną niewinność, miasto chwilowej cnoty — o Boże, wiekuisty Boże, niechaj będą piękne i szczęśliwe i wybrane!

────────

MODLITWA ZA SIEBIE.
─────

 Ojcze mój, któryś jest w niebiesiech, spojrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną!
 Oblokłeś mnie, Panie, w ciało i kazałeś dni kilka przeżyć na wygnaniu — obiecałeś mi przez usta Syna Twego, że wrócę kiedyś tam, gdzie Ty królujesz.
 I nieraz myślę, kiedy się zadumam, żem tu przybyła zdaleka — skądsiś, gdzie lepiej było — żem Ciebie już znała i oglądała w chwale Twojej.
[ 107 ] W kościołach Twoich przy ofierze Mszy, kiedy głosy z ciemności chóru się wznoszą i dźwięki zagrzmią, o Panie! zda mi się, żem już nie na tej ziemi. — Akkorda, gdyby skrzydła anielskie, podnoszą serce moje ku Tobie.
 Nie zdołam już myśleć — czuję wtedy tylko i czucie moje nie podobne do codziennej pracy życia.
 Nie widzę twarzy Twojej, ni już o ludzkich pamiętam. — Zda się, jakobym zasypiała, by obudzić się na łonie Twojem.
 I ciemno, i lubo, i święcie mi jest, o Ty Jedyny, o Ty, miłości nieskończona — o Ty, Ojcze mój, Ojcze niebieski!
 Daruj mi, jeślim zgrzeszyła — zapomnij przestępstwa moje, jako dziecięciu, co klęka przed ojcem, lub szlocha u stóp matki! O Panie, zmiłuj się nade mną!
 Samotnie mi na tych padołach — często wysycha mi dusza i łzy żadnej niema w oku mojem.
 I nadzieja, zda się, gaśnie we mnie i wiara w potęgę Twoją przemaga nad wiarą w miłosierdzie Twoje.
 O, oddal ode mnie strach sądów Twoich — niech Cię zawsze kocham i coraz goręcej niech wyciągam ramiona ku Tobie — w miłości Twojej niechaj będzie otucha moja — nie bojaźń w przemocy Twojej!
 Wszak ja myślą Twoją serdeczną, którąś ukochał przed laty i którą kochać będziesz zawsze — dlategoś mnie obdarzył wolnością.
 Gwiazdy i ślepe skały, i martwe siły natury poczęły się w rozumie Twoim — w konieczności mądrości Twojej — ale ja poczęłam się w sercu Twojem — na chwilę znikomą oderwałam się od niego — poszłam na pielgrzymkę — i w nieutulonym żalu wzdycham do rodzicielskiego domu.
 Żal mój, o Panie, to niezrozumiane marzenia moje; to wyrwanie się duszy mojej ku wszystkiemu, [ 108 ]co piękne, to walka moja z przeszkodami, które mnie dzielą od Ciebie; to przykrości, nieszczęścia i smutki ziemskie.
 Żal mój, o Panie, to tajemnica, która zewsząd mnie otacza; to zwątpienie, które mnie czasem dręczy; to niespokojność, która mi nigdy spocząć nie daje; to niecierpliwość, która mnie odrywa od tego, co zrozumiałam, ku temu, co nie pojmuję.
 Kwiat nie marzy, nie płacze — rośnie i rozkwita bez nadziei, umiera bez rozpaczy. — Żadna myśl mu nie przyjdzie, bo on cząstką nieustanną Rozumu Twego. — Tyś go stworzył, ale Tyś się nie rozmiłował w nim.
 Mnie dałeś być przez siebie samą, na podobieństwo Twoje — mnie ukochałeś sercem Twojem — nie chciałeś, bym żyła bez wiedzy, że żyję.
 Dziwnie przez mękę Swoją wyszlachetniłeś mnie, Panie!
 I dlatego ku Tobie dążę bez wytchnienia — poczuwam się, że jestem częścią Twoją i sobą zarazem.
 Żeś mnie wyrwał z Siebie, jako kwiat wyrwałeś, ale żeś mi dał życie i kszałt własny na wieki.
 Umrzeć nie mogę, — przemienię się, przeobrażę się. — Dzień śmierci będzie dniem poczynającej się chwały mojej.
 I gdzież nadal będzie życie moje? Czyż tchnienie co wyszło z łona Twego, może być nieszczęśliwem na wieki? Czy Ty zapomnisz o niem tak, jak ludzie zapominają o tych, których niegdyś ukochali?
 O Panie, Panie, zmiłuj się nade mną!
 Ty jesteś wszędzie — gdzież ja mogę się dostać, gdzieby Ciebie nie było? a gdzie będziesz, tam Ty poznasz zawżdy dziecię Twoje.
 Słyszałam, że łzę każdą, wylaną na ziemi, unoszą do niebios Anieli Twoi. Oni sami nigdy nie płaczą, ale w łzach ludzkich się kochają i strzegą ich aż do dnia sądu.
[ 109 ] Słyszałam, że matka Syna Twego modli się nieustannie za nami u stóp tronu Twego.
 Słyszałam, że Święci, którzy umarli za Ciebie, modłą się ciągle w niebiesiech.
 O zmiłuj, zmiłuj się nade mną!
 Spuść na mnie Ducha świętego!
 Tego Ducha, co łączy się z Synem Twoim Tego Ducha, którego nieskończoność wciela się w skończoność.
 Bym żyła pełnem życiem nadziei.
 By mnie nie trapiły kłamstwa świata.
 By dusza moja nie spustoszała.
 By serce moje nie zwiędło jak kłos, z którego ziarna wypadły.
 Bym zawsze czuła Ciebie i miłość Twoją.
 Bym nie szukała Ciebie po nocy ciemnej i daremno nie wołała: „O Panie!“
 Bym nie zasnęła snem przywalonych nieszczęściami — snem zrazu markotnym, martwym później, snem nicości.
 Od tego letargu duszy uchroń mnie, Panie!
 Od tego zwątpienia wyratuj mnie, Panie!
 Od tej pustyni serca ocal mnie, Panie!
 Bądź tarczą moją, bądź podporą moją!
 Okryj mnie płaszczem opieki Twojej!
 Oddal puhar goryczy od ust moich!
 Ale jeśli wola Twoja, bym cierpiała: niech się ona stanie, a nie moja, Panie!
 Daj mi boleść, ale pozwól, bym żyła w Tobie!
 Przebij serce moje, ale dozwól, by ono biło, Panie!
 Nie daj mi zasnąć — nie daj mi znędznieć pod smutkami — nie daj, bym przystała na śmierć serca!
 Bym wołała nie czuć, niż cierpieć.
 A po męce życia Ty wspomnisz o służebnicy Twojej.
[ 110 ] Za to, że ból w niej był ciągle, bez przerwy, Ty zmiłujesz się nad sługą Twoją.
 Za to, że nie wątpiła o miłości Twojej, Ty rzekniesz nad nią: „Darowanem jej jest, bo kochała wiele.“
 Za to, że opłakała wszystkie nadzieje i sny swoje, Ty ją wyrwiesz z tego snu ziemskiego i przeniesiesz ją do nieskończonej rzeczywistości.
 Tam będzie miłość bez miary.
 Tam szczęście bez ustanku.
 Tam życie bez granic.
 Tam myśl i serce będą Jednością.
 I walka, ustanie wszelka.
 I tajemnica pryśnie wszelka.
 I w Duchu Twoim Duch mój będzie na wieki wieków w miłości miłości. — Amen.

──────

MODLITWA, ŻEBY UMRZEĆ MŁODĄ.
────

 Dozwól, Panie, bym zniknęła jak kwiat, ścięty kosą o południu — bym nie więdnęła w wieczornej żałobie.
 Dzieci moje jak rozwiną się na podobieństwo pączków pękających, przechodzących w róże, wtedy czas mi odejść, Panie!
 O, skróć pielgrzymkę moją — umniejsz chwil starości, próbie mojej! Duch mój w świeżości niech oderwie się od świeżego ciała!
 Niech umieram w pełności sił!
 Niech konam w latach, w których Syn Twój skonał — niechaj nie przeżywam siebie samej!
 Niechaj nie słyszę głosów ludzkich, mówiących o mnie, jakom była kiedyś!
 O jesieni życia niechaj odlecę, jak liście borów, jak kwiaty łąk, jak motyle kwiatów!
[ 111 ] Zimy ciemnej, zimy martwej nie nasyłaj na innie, o miłości moja!
 Nie karaj mnie tem, czem ukarałeś starców — przywiązaniem do ziemi!
 Nie każ mi zwolna stąpać ku trumnie i co krok obzierać się na niwy zielone, błonia przeszłości!
 Udaruj mnie statkiem i niebojaźnią śmierci!
 Wlej we mnie wiarę, że tam młodość bez końca, że tam życie wiośniane!
 Niechaj czuję, że dni mi ubywa, a że mi coraz spieszniej ku Tobie!
 Nie dopuść, bym zwiędłymi wieńcami igrać miała, jakom igrała o świcie wieku mojego!
 Daj, daj mi umrzeć młodą!
 Daj, bym z wiosny ziemskiej przeszła do niebieskiej, jak akkord, co z niższego w wyższy ton się przewija — jak promień w tęczy, co z słabszej barwy w ognistszą się podnosi — jak myśl natchniona, co w jednej chwili staje się porywającą, wielką, nieśmiertelną!
 Błogosławić Ci będę w chwili zgonu mego — ale jeśliś mi przeznaczył długie dni, długie męczeństwo: o Panie, niechaj stanie się wola Twoja, a nie moja. — Amen!

────────

MODLITWA W CHWILI ZWĄTPIENIA.
─────

 Strach mnie ogarnia, o Panie!
 Coraz ciemniej! wokoło mnie.
 Zmierzch jakiś nieskończony otoczył mnie.
 Jako bywają dni na początku zimy, mroczne, słotne, stroskane: lakierni dzisiaj wszystkie myśli moje.
 Wspomnę o przeszłości i smutno mi jest. Pomyślę o jutrze i smutniej mi jeszcze.
[ 112 ] Dzieci wbiegną do pokoju, rzucają się w moje objęcia: a ja ich nie czuję.
 Ich uściski jakoby nie były dla mnie.
 Ich uśmiechy jakoby nie były dla mnie.
 Z miejsca ruszyć się nie mogę. — Leżę godziny całe, a w sercu mojem coraz głębsza pustynia.
 Ku niebu spojrzę i ciężkie chmury widzę i ból ściśnie mi duszę.
 W oddali białość śniegów oczy mi razi.
 Zimno mi, czarno, nieznośnie, o Panie!
 Żeby choć jedna iskierka otuchy — choć jedno kolnięcie nadziei!
 Szum wichru jeden tylko rozmawia ze mną.
 Świsty jego rozdzierają mi serce.
 Zda mi się, jakoby jęczeli ci, których znałam kiedyś; zda mi się, jakoby na świecie całym był tylko płacz jeden wielki.
 Tulę się w zwoje płaszcza mego i nie mogę zasnąć.
 Czoło wciskam w wezgłowie, by nic nie widzieć, nic nie słyszeć: a nie mogę zapomnieć.
 Kroki ludzi dolegają mi — głosy ludzi dolegają mi — twarze ludzi męczą mnie!
 Com kiedy widziała świetnego i pięknego, nie chce wrócić mi na pamięć.
 Com zaznała gorzkiego, gromadzi się wokoło mnie.
 Wszystko, co lubiłam, obmierza mi, Panie.
 Strun ledwo dotknąć się mogę — ich dźwięki rozdzierają mnie.
 Pieśni, które kochałam, uciekają z pod palców moich.
 Gdzież jestem? gdzież mijają chwile życia mego?
 Czy to ziemią nazywa się, Panie?
 Czy ja — to stworzenie rąk Twoich, Panie?
 Czy ci, którzy mnie prześladują, to także syny Twoje, bracia moi?
[ 113 ] Czy przestwór ten, taki szary, taki martwy, to niebo, Panie?
 Czy świat ten, taki nieczuły, lekkomyślny, to świat miłości Twojej?
 Czy lata, które przeżyłam, były snem, Panie?
 Czy boleści, których doznałam, były jawem, Panie?
 Czyż ja w tej chwili już umarłam, Panie, i pokutuję za winy moje?
 Czy pokuta długo trwać będzie, Panie?
 Czyż światło nie zabłyśnie nad tą, która wyszła ze światłości stoku, z łona Twego?
 Ciało moje i dusza moja wołają o litość do Ciebie.
 Dusza w ciele tem mojem rozciągnięta, jak na łożu boleści.
 Konają oboje, a umrzeć nie mogą!
 Z ich powiązania, z ich wspólnych uczuć dawniej, została się tylko Jedność Cierpienia.
 Zda mi się czasem, że jako mgła rozpływają się kształty moje.
 I że to, co myślało we mnie, zasypia na wieki!
 Zda mi się czasem, że w ogniu palą się ręce moje, że gorączka dziwna krąży pod mojemi skroniami.
 I że to, co czuło we mnie, dziko hasać zaczyna. — Gdzież Ja się podziewam wtedy, o Panie?
 Świat inny od tego, w którym mi żyć kazałeś, objawia się mnie.
 Straszne Jego postacie i głosy — nie — nie — Tyś nigdy takich nie stworzył.
 Tyś stworzył piękne kształty i szczęśliwe Duchy.
 Tyś stworzył Męczenników, idących wśród prób ku chwale Twojej.
 Aleś potępionych nie pomyślał nigdy.
 Ale tam, gdzie Ty panujesz, niema wiekuistej męki.
 W obliczu miłości Twojej gdzież na wieki wieków utrzyma się ból ciała lub Ducha?
[ 114 ] O Panie, Panie, kiedy szaleństwo rozum mój rozdziera, ja bluźnię Tobie.
 Kiedy wśród nocy drżę wszystkiemi członkami przed wrogiem Twoim, ja bluźnię Tobie.
 Kiedy marzę o płomieniach piekieł, ja bluźnię Tobie; kiedy od Twego lica, od niebios Twoich, lękam się, bym nie poszła na wygnanie wieczne: ja bluźnię Tobie.
 Wtedy ja książęciu świata — ja duchowi złego hołd składam — o, daruj mi, Panie!
 Daruj, daruj mi, o miłości moja!
 Ale, Panie, czyż to wina służebnicy twojej?
 Czyż ona zdoła zwyciężyć wszystkie myśli swoje?
 Czyż może odegnać obrazy, które niewiedzieć skąd snują się przed jej biednemi oczyma?
 Obdarz ją łaską Swoją, Panie!
 Miłosierdzie Twoje zawieszone nad duszami naszemi, jak drugie błękity.
 Daj mi wiarę nieśmiertelną, Panie!
 Ja wiem, żeś ukochał nas wszystkich nad miarę, nad czas, nad wszystkie myśli ludzkie.
 Ja wiem, żeś urządził świat ten, by on był tylko ponurem złudzeniem, czarną zasłoną przed wstępem do przybytku Twego.
 Ja wiem, że to życie próbą doczesną, za krańcami której wonieją nieśmiertelne róże.
 Ale dusza moja rozstraja się często i błąkam się nieszczęśliwa.
 Łaski Twojej, łaski mi użycz, tej, która czarne widma pokonywa!
 Tej, która cichy spokój w sercu rozlewa, gdyby rosę na spalone liścia.
 Tej, która utrzymuje Duch wątpiący na nierównościach życia, jak Syn Twój Piotra na wyburzonych falach.
 Tej, której na imię „nadzieja.“
[ 115 ] O, żebym w tych miejscach smutnych, w tym zimowym zmierzchu, mogła usłyszeć choćby dźwięk jeden z pieśni Aniołów Twoich!
 Żeby choć jeden promień rozdarł te posępne wyziewy i spłynął ku mnie!
 Żeby w duszy mojej przeczucie Twojej piękności powstało i nie zagubiło się nigdy!
 Wysłuchaj mnie, Boże!
 Myśli serdeczna, myśli rozumna, myśli wszystkich myśli moich, myśli matko świata, matko moja, wysłuchaj mnie!
 Jak iskra umierająca, zaniesiona przez wichry daleko, wzdycham do Ogniska, w którem wzięłam życie.
 Tleję tu w przepaści, tak nizko, tak słabo, a Ty tak wyniośle, tak daleko ode mnie biednej królujesz, stwarzasz, pałasz.
 Spojrzyj. na mnie!
 Światło Twoje jest we mnie.
 Urodziłam się u Ciebie.
 Byłam w Tobie, nim opadłam tutaj jak ziarneczko ze szczytów drzewa, jak pyłek z wierzchołków góry. Tyś czuł mnie w Sobie, nim sama zaczęłam czuć siebie i wierzyć Tobie.
 Teraz czy Ty mnie opuścisz? czy nie usłyszysz głosu mego?
 Czy dopuścisz, bym zgasła?
 Czy nie poratujesz mnie w ciężkiej żałości mojej?
 Czyż błędy moje, popełnione na tych ciemnych ścieżkach, kędy zaniósły mnie wiatry, staną na zawsze w poprzek między dzieckiem a ojcem?
 Dziecię płacze dniem i nocą i prosi się ojca.
 Ojcze niebieski, Ojcze mój, mój, umiłuj mnie, jako dawniej bywało, kiedym jeszcze żyła w Tobie!
 Rozdzieleni jesteśmy przez wolę Twoją świętą i mądrą.
[ 116 ] Ale któż mnie zdoła oderwać od Ciebie? — Kto między nami nicość wydrąży? — Kto uczyni, bym już nie była myślą Twoją, bym nie wróciła do Ciebie?
 Kto osieroci córkę od Ojca, który umrzeć nie może?
 Kto powie o mnie: „Ona przytułku nie ma“ dopóki Ty żyjesz?
 Wróg Twój to szemrze z cicha — ale, Panie, on nie wie, co mówi.
 On w ciemnych nocach, on w snach ponurych grozi mi gniewem Twoim wiecznym.
 Ale czyż Ty możesz odrzucić, coś począł w Sobie?
 Coś począł w miłości?
 To, co stworzyłeś, miłością jest i będzie Twoją.
 Nienawiść nic nie stwarza — niszczy siebie i inne.
 Od chwili, w której wyszłam z Ciebie, nieśmiertelna jestem.
 Zbawiona jestem.
 Przez to, że mi życie dałeś, wiekuista jestem.
 Przez to, że mi cierpienie dałeś, cząstce Twojej, dziecięciu Twojemu, Sobie samemu we mnie cierpienie, zbawiona jestem.
 Niosę Duch Twój w sercu mojem, jak Marya nosiła Jezusa.
 Duch Twój w sercu mojem wytrzymuje mękę, obraz męki Jezusa.
 Duch Twój, co we mnie żyje, zbawi mnie, jako Jezus zbawił ziemię całą.
 I zmartwychwstanę, Panie.
 Lecz dziś, dziś, o tej posępnej chwili, proszę Ciebie: ześlij pociechę sercu mojemu!
 Strzeż mnie i tych, których kocham!
 Nie daj mi upaść pod ciężarem smutku i im nie daj upaść, Panie!
 Broń mnie i ich, Panie, od złych myśli!
 Od myśli podłości.
[ 117 ] [ 119 ] Od myśli samobójstwa.
 Od myśli gnuśności.
 Od myśli szaleństwa.
 Daj mnie i im wiarą niezachwianą, że po znikomych obrazach tego życia ujrzemy przestronniejsze błonia.
 Że tam połączonem będzie to, co rozerwała ziemia.
 Ja i oni, i Ty w nas, i my w Tobie na wieki wieków — Amen!

──────

MODLITWA PODCZAS MSZY.
────

 Na wspomnienie Twoje, życie Twoje w krótkiej godzinie powtórzy sługa Twój, o Panie — wszystko, coś myślał i mówił, i wszystko, co wycierpiałeś.
 U stóp ołtarza on się nachyla i duma w milczeniu, nim zacznie ofiarę tak świętą.
 Teraz wstąpił na stopnie ołtarza. — Dziecię mu odpowiada. — On obrazem Twoim w tej chwili, o Boże! a to dziecię, to ludzkość, co słowom Twoim odpowiada.
 To ludzkość, co przed Tobą była, jest i będzie zawsze dzieckiem. — Dlatego Ty ją zbawisz, o Boże!
 Ten puhar, z którego teraz sługa Twój zdjął zasłonę, to puhar goryczy, który świat podał ustom Twoim.
 To puhar krwi Twojej, która świat zbawiła.
 Ta księga, którą roztworzył, to słowo Twoje, opowiedziane kilku wiernym, podane nam przez nich.
 To słowo życia i nieśmiertelności.
 Ty sam byłeś słowem Ojca niebieskiego, jako to jest słowem Twojem.
 Ojciec Cię posłał, jako Ty ich rozesłałeś.
 Ale nim objawiłeś się tym wybranym Twoim, dumałeś długo w samotności Boskiej.
[ 120 ] Wiosna wieku Twojego ludzkiego upłynęła na pustyni.
 Bo Ty sam byłeś światem.
 I jako świat młody, nieśmiertelny, zbliżyłeś się po długich czuwaniach i myślach do tego starego, zepsutego, który panował na ziemi.
 Zaczęła się walka Twoja z nim.
 Nie mieczem walczyłeś, ale potęgą myśli i słowa.
 Tym, których przybrałeś Sobie, nie opasałeś skroni złotymi wieńcami, nie włożyłeś w ich dłonie oręża, ale dałeś im wiarę i siłę cudów — kazałeś ich Duchom stąpać i deptać po świecie ciała.
 Byłeś królem niewidomych.
 Byłeś panem nieskończoności.
 Urodzon z niewiasty, kochałeś niewiasty za to, że słabe ciałem i lotne duszą.
 Za to, że bliższe świata duchów.
 Za to, że cierpliwsze na męki.
 Za to, że mniej głośne chwałą.
 Za to, że nieśmiertelności nie mają na ziemi.
 I słabościom ciała i słabościom, w których tlała iskierka miłości, przebaczałeś, Panie!
 Maryi przebaczyłeś, kiedy wonnemi kadzidłami i długim włosem swoim przyszła namaścić Ci stopy — i tej kazałeś odejść w pokoju, tej, którą ukamienować chcieli.
 Ale pychom Ducha, ale uciskającym biednych, ale przechwalającym się w dumie i nieużytości serca, ale kłamiącym przed ludźmi, by uwieść ludzi, nie mogłeś przebaczyć.
 Tam, gdzie nie było miłości, jedno podłość była i złocone fałsze, sądziłeś i potępiałeś.
 Kupców, frymarczących w świątyni, wygnałeś z niej; w obliczu Faryzeuszów iskrzyły się Boskie oczy Twoje i gniew nieśmiertelny wschodził na czoło Twoje!
 Przyrównałeś ich do bielonych sarkofagów.
[ 121 ] Zewnątrz rzeźby kosztowne i marne, wewnątrz próchno tylko.
 Z ludem prostym lubiłeś rozmawiać, usiadłszy na wzgórzach na brzegu morskim.
 Z dziećmi igrać lubiłeś — niewinność lub żal za grzechy przełożyłeś nad udaną cnotę.
 Przebaczyłeś namiętnym za to, że kochali wiele — przebaczyłeś prostym za to, że wierzyli wiele — przebaczyłeś słabym za to, że cierpieli wiele.
 Tym tylko, którzy nic nie kochali, w nic nie wierzyli, nic nie wycierpieli, nie zdołałeś przebaczyć.
 Przekląłeś ich jako sługi książęcia świata!
 I walka Twoja ciągnęła się z niemi — i coraz czarniejsze były ich podstępy — zgubniejsze cele!
 Tyś wiedział, że kto zmaga się z światem, zginąć musi w czasie — by żyć w wieczności.
 Przeczuwałeś jako człowiek koniec Swój.
 Jako Bóg obiecałeś, że wrócisz kiedyś.
 I ze łzami słuchała cię matka Twoja.
 I Tobie także raz przyszły łzy do ócz — kiedyś spojrzał na miasto skazane, na miasto przodków matki Twojej, na ojczyznę Twoją.
 O Ty, co ze wzgórza płakałeś nad Hierozolimą[1], dziś zapłacz nad nami!
 Nim rozstałeś się z wybranymi Twymi, obróciłeś myśl ku Ojcu i powierzałeś ich Jemu świętą modlitwą.
 „Ojcze, nadeszła godzina.
 Imię Twoje ogłosiłem przed ludźmi, których mi powierzyłeś.
 Oni byli Twojemi i dałeś mi ich. — I zachowali słowo Twoje.
 A teraz ja już nie należę do świata, ale oni do niego należą jeszcze — Ja idę ku Tobie.
 Ojcze, święty, strzeż ich w Twojem Imieniu, tych, których mi dałeś, aby byli Jedno, jako my jesteśmy Jedno!
[ 122 ] Nie proszę Ciebie, byś ich wziął ze świata, ale tylko, byś ich uchował od złego!
 Oni nie są ze świata, jako Ja nie jestem ze świata.
 Uświęć ich przez prawdę Twoją!
 Słowo twoje prawdą!
 Aby wszyscy stali się Jednością tak, jako ja jestem w Tobie, a Ty we mnie. — Aby oni także byli Jednością w nas i świat uwierzył, żeś Ty mnie zesłał.“
 I zasiadłeś do ostatniej wieczerzy.
 I ten, który Cię miał zdradzić, stał obok Ciebie — i głowa ukochanego Twego leżała na łonie Twojem.
 Czułeś, o Panie, że Twoja walka zbliża się do końca — ciało Twoje ludzkie wzdrygnęło się i, klęcząc w ogrodzie oliwnym, prosiłeś Ojca Twego, by puhar goryczy od ust Twoich odwrócił.
 Ale Duch Twój Boski śpieszył się ku śmierci.
 Piłat przeląkł się ludzi i przeląkł się jakiegoś Boga — nie chciał ni ludu, ni Boga tego obruszyć — a więc umył ręce nad męką Twoją w rozsądku swoim.
 W Kaifaszu nie było takiej słabości — niewinnego ścigał, nienawidził, potępił.
 A lud hurmem się cisnął, by widzieć Ciebie, kiedyś stąpał, krzyż dźwigając ku wzgórzu Kalwaryi.
 Kiedy pot sączył się z czoła Twego, szydzili.
 Kiedyś upadł na zwirze pod ciężarem krzyża, nie mieli litości.
 Drobne dzieci natrząsały się z Ciebie — Ojce ich i matki przeklinali Ciebie.
 Szedłeś coraz dalej, w znoju i krwi, milcząc i prosząc Ojca, by im przebaczył.
 Świat to, świat ludzki o tej godzinie był naokoło Ciebie — ten sam, co po wszystkie czasy — [ 123 ]zgrzybiały w myślach swoich, nieubłagany w sądach swoich, okrutny w władzy swojej.
 Im starszy, im bliższy końca, tem okrutniejszy.
 Głuchy, martwy, ślepy na wschodzące gwiazdy — czciciel zachodzących, co się wraz z nim urodziły!
 Szyderski i zabójczy — by żyć kilka chwil dłużej!
 Nie przeczuwający, że przez śmierć Twoją będzie zwycięstwo Twoje.
 Nie wiedzący, że kto chce żyć i być duchem na ziemi, wprzódy winien zniknąć z niej ciałem.
 I w tryumfie wiedli Cię do krzyża Twego.
 I w tryumfie rozbili Cię na krzyżu.
 I w tryumfie podawali Ci żółć z octem i piołun gorzki.
 Nie wiedzieli, że w tej chwili stajesz się Bogiem na wieki!
 O, na Golgocie widzę mękę Twoją, o Panie — i tę noc czarną, która stoczyła się nagle pośród dnia jasnego, i tę burzę, co się zerwała w przestrzeń, i to czoło Twoje, uwieńczone cierniami, i to oko Twoje spokojne, ostatni raz błogosławiące wzrokiem ziemię i synów ziemi.
 Spojrzeniem miłości objąłeś ich wszystkich i wnuków ich i naturę całą, konając.
 I plemię ludzkie objąłeś myślą Twoją aż do końca wieków.
 I rzekłeś, przewidując walki i rozpacze tych, którzy przyjdą po Tobie dobrze czynić i skonać, rzekłeś słowo nieskończonego bólu: „Czego opuściłeś Mnie, Ojcze?“
 By Ojciec darował w niebiesiech chwile zwątpienia dzieciom Swoim na ziemi.
 By dopełnioną została męka ludzka, by w puharze goryczy kropli nie wypitej jednej nie zostało.
 By Duchowi nieznośnie było w chwili śmierci, jako jest ciału.
[ 124 ] By ta ostatnia próba nieszczęścia, to ostatnie zemdlenie serca, ten ostatni rozdział Syna i Ojca, wycisnął łzy Aniołom i przebłagał Boga.
 I odtąd nie było duszy jednej pięknej i wielkiej, w którejby nie powtórzyły się te Twoje słowa ostatnie.
 Każda szukała Ojca i ukrzyżowaną została w imieniu Jego i w chwili wyrocznej drżeć zaczęła o siebie, czy też znajdzie Ojca, którego szukała.
 I noc pozornie nad nią zstąpiła w tej ostatniej próbie.
 Miłość ją przytuliła do łona, kiedy jej rozpacz nieznośną się stała — kiedy od jej żądań i westchnień pękło jej znikome życie.
 Bo nie módz już żyć chwili jednej dłużej z bólu, to wniebowstąpić, o Panie!
 Ale Ty, by nauczyć nas, co się staje z duchem za zasłoną tej pozornej nocy, kiedy wszystko ucichnie i, zda się, rozwiało się na zawsze, dnia trzeciego podniosłeś się z grobu.
 Pierwsza, niewiasta Cię ujrzała i poznała, Panie!
 Potem objawiłeś się mężom — obiecałeś im pocieszyciela. Ducha świętości, Ducha, który nieustannie krąży między Tobą a Ojcem, który spaja Ciebie z Nim na zawsze — Życie.
 I ten Duch święty w nas jest, o Panie!
 Bo my ni ciałem, ni Duchem czystym: my zgodą ciała i Ducha — my żyjącą miłością tych dwóch połów stworzenia, tych dwóch części wiekuistej myśli Twojej.
 I kiedyś wrócił do Ojca na skrzydłach Aniołów, zesłałeś pocieszyciela wiernym Twoim — podwoiłeś ich życie — wypotężniłeś ich dusze. — Związałeś ściślej ich myśl z ich ciałem.
 Oni mówili wszystkiemi słowy i czynili cuda, świadcząc Imieniowi Twemu — i tak żyli w [ 125 ]miłości ducha i ciała, że ciało w nich nie wzdrygało się konać, kiedy Duch rozkazał.
 Ty na prawicy Ojca w kształcie Twoim ludzkim zasiadłeś na wieki — przez Ciebie zbawione, unieśmiertelnione ciała.
 Tyś słowem żyjącem, widomem, dotykalnem. Z głębin nieskończoności wyszedłeś, opisałeś się w kształt, bo żal Ci było tej nieszczęśliwej, tej cierpiącej materyi — przybrałeś ją, Panie, za córę Swoją i ona nieśmiertelną stała się w obliczu Ojca Twojego!
 On nieskończony, On niewidomy — przez Ciebie tylko dochodzim do Niego — Tyś światem — On myślą świata — a Duch, co wiąże Ciebie i Jego, a Jedność Wasza bez końca, jest miłością miłości — jest wiecznością wieczności — jest Bogiem!
 O Boże potrójny i jedyny, zmiłuj się nad nami!
 W Imieniu Ojca i Syna i Ducha niechaj zbawioną będę!
 W Imieniu Ojca i Syna i Ducha niechaj cierpię na ziemi, by zmartwychwstać kiedyś!
 Kapłan teraz wzniósł puhar krwi Twojej i wypił ją i położył ciało Twoje.
 Nigdy męka Twoja, trud Twój nie ustaje na ziemi.
 Tajemnica tajemnic, krzyż Twój, to dzieje nasze.
 W każdem sercu ludzkiem ta tajemnica powtarza się codzień.
 W każdej rodzinie — w każdym narodzie.
 W Ludzkości całej tylko nie, boś Ty ją zbawił i wiedziesz ku szczęściu wiecznemu.
 Ale dla rodzin męczą się syny i córki i ojcowie i matki.
 Dla narodów męczą się obywatele i wodzowie i sędzie i kapłani ludu.
 Dla ludzkości całej codzień męczą się narody i umierają w bólach, rozpaczając.
 Krew Twoja leje się co chwila.
[ 126 ] Ciało Twoje przebite co chwila.
 Każda myśl, co błąka się i zmaga się ze światem, cierpi w Tobie.
 Każde serce, co pęka, rozdziera się w Tobie.
 Na milionach krzyżów, od bieguna do bieguna, miliony Męczenników konają w Imieniu Twojem na podobieństwo Twoje.
 Nim Ty umarłeś, śmierć i ból hańbą były.
 Od dnia skonu Twego stały się chwałą i nadzieją.
 Boś Ty śmierć przeszlachetnił na Życie.
 Boś Ty ciału nieśmiertelność obiecał w nadgrodę męki.
 I ja krzyż mój noszę, i ja gwoździe czuję w dłoniach moich, w boku moim.
 I modlę się do Ciebie męką moją ludzką — jako Ty do Ojca Swoją Boskąś się modlił za nas wszystkich i za Siebie.
 Jeszcze raz, nim ustąpi z ołtarza, sługa Twój odczytuje słowa Twoje — słowa ulubieńca Twego — słowa tego, któremuś Matkę powierzył w ostatniej godzinie:
 „Na początku było słowo — I słowo było w Bogu — i to słowo było Bogiem.
 Ono było na początku z Bogiem.
 Wszystko przez nie uczynionem zostało, a nic bez niego się nie stało.
 W niem było życie, a życie było światłem ludzi.
 I światło zajaśniało wśród ciemności, ale ciemności nie poznały Go.“
 Tem słowem, ubranem w kształt, Ty byłeś. Tyś zstąpił, ale nie przyjęli Ciebie.
 I jako Ciebie przeklęli, tak i wszystkich Twoich do dziś dnia przeklinają na ziemi.
 Ale jakoś przemógł nad światem, tak i Twoi przemogą nad światem.
Twojemi byli po wszystkie czasy i są dotąd ci, którzy kochają i chcą.
[ 127 ] Wrogami Twymi byli i są ci, którzy nie kochają i nic nie chcą. Walce tej błogosławisz, Panie.
 Natchnionych miłością Ty obdarzasz męczeństwem. — Inni piją i jedzą w dumie swojej, a nie wiedzą końca!
 Skończyła się Ofiara święta. — Znów zasłonę kapłan złożył nad puharem Twoim i schodzi z ołtarza.
 „Idźcie, — mówi do nas — dopełnionem jest!“
 I odchodzim, Panie, w nadziei, że kiedyś oglądać Cię będziem w chwale Twojej tam, gdzie bólu ni złudzeń już nie będzie, jedno Ty i Ojciec Twój, i my wszyscy, z Tobą i z Ojcem Twoim połączeni Duchem na wieki wieków — Amen.

──────

MODLITWA
(PRZEBUDZIWSZY SIĘ W NOCY).
────

 O tej godzinie przesuwają się Duchy umarłych i cierpią żyjący — ci, którzy nieszczęśliwi, którzy wspominają przeszłość, a nie mają przyszłości!
 O Boże, daj pokój Swój tym wszystkim, którzy się męczą o tej godzinie!
 Oni nie mogą zasnąć, jako ja, Panie. — Cicho wokoło nich i pusto, jak wokoło mnie, Panie!
 Czarne widma ich duszę rozdzierają. — To, co było, staje nazad w ich oczach i jest przed niemi — a czują jednak — że samotnemi zostali — że siebie i innych goryczą opasali!
 Ale w tych sercach skazanych nie to, że sami cierpią, jest męką, ale to, że inni może w tej chwili plączą niesłyszani, dalecy, bez ratunku, bez nadziei.  Oto męka mąk, oto ich wieczne konanie, o Boże!
 Jakkolwiek oni to sprawili niepamiętni, niewstrzymani, ślepi, daruj im, o Panie!
[ 128 ] O Ojcze, Ojcze, słuchaj głosu bezsenności mojej! — Teraz wśród tylu sennych ja jedna żyjąca, myśląca, cierpiąca, sam na sam z Tobą, korzę się przed potęgą Twoją i wzywam miłosierdzia Twego!
 O Panie, nie mam komu się pożalić, na łonie czyjem oprzeć głowy mojej — wymarli ci, których kochałam.
 Ty jeden, Ty jeden tylko znasz mnie i słyszysz mnie!
 A więc w Twojej nieskończoności niechaj będzie biedne serce moje — wpuść, Panie, myśl Twoją do Królestwa Twego — sierotę przyjm, co płacze u progów Twoich.
 A znośniej potem będzie ciału temu!
 Jakże cicho i posępnie! Czyż wiele dusz na ziemi w taki sposób cierpi w tej samej chwili?
 Słuchajcie mnie, wy, siostry moje, wy, nieznane czy znane, wy, podobne mi przez ból: połączcie się ze mną, by ubłagać Pana!
 Razem wśród szczęśliwych i uśpionych wznieśmy nasz Hymn samotny ku niemu — oby ten dźwięk rozdartych serc przebił cienie nocy — oby ta modlitwa spotkała gdzie w przestrzeniach skrzydło anielskie, coby ją zaniosło do Pana!
 Daj mi zasnąć na podobieństwo braci moich! — I innym, co przechadzają się w tej chwili w milczeniu rozpaczy, co stali się żyjącymi grobami, co nie mają przytułku przed własnemi myślami, daj na chwilę wytchnąć, ochłonąć w miłosierdziu Twojem!
 Proszę Cię za niemi, Panie, i za sobą!
 Ach! są straszne chwile, Panie, za silne na stworzenia Twoje! — Zdaje im się wtedy, że wszystko wymarło w ich duszach — że nadziei niema nigdzie, nigdzie, Panie!
 Wtedy wstają wśród nocy i błądzą — szczęśliwi jeszcze, kiedy im łza do ócz przyjdzie, kiedy kamień [ 129 ]serca się roztopi. — Ale ci, którzy zestarzeli się boleścią, płakać już nie mogą. — Im wiecznie ciężko.
 Wtedy wstają w nocy i błądzą — po czarnych ścieżkach, po gruzach ich długie przechadzki.
 Księżyc już ich razi światłem swojem — nie usiądą nigdzie, bo nigdzie nie mogą spocząć.
 Przed zamkniętymi kościołmi Twymi przechodząc, znak krzyża, kreślą w marnem powietrzu i idą dalej.
 Myśli ich wraz z niemi.
 A myśli ich jako tęskne dźwięki, jako wiry burzliwe, jako piasek wrzący pustyni.
 Ptaki nocne, oplecione szumami wichrów, gonią za niemi; z sitowia bagien, z pod gałęzi cyprysów, z nad piołunu dolin wznoszą się głosy, co im wspominają przeszłość, co im wróżą nieszczęście.
 Wrócić by chcieli tam, gdzie byli kiedyś.
 O Panie, ześlij im Anioła Stróża!
 Czyż nie zlitujesz się? czyż dziecię nie wyprosi u Ojca chwili odpoczynku? Czy nie każesz cieniom nocy, by ich otuliły dokoła?
 Ty dobry i święty — Ty czujesz każdą boleść stworzeń Twoich, ale i Ty sam nie cierpisz, bo wiesz, o Panie, żeś ich zbawił na wieki.
 Proszę Cię za niemi i za sobą, Panie!
 Daj im pokój ducha, i mnie, Panie!
 Ubłogosław ich i mnie, Panie! — Daj im i mnie zasnąć na chwilę, nim przyjdzie godzina snu wiecznego mi ziemi, a życia wiecznego w Tobie!


────────




Przypisy

edit
  1. Hierozolima — Jerozolima.


 #licence info
   
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false